Jedną z najbardziej znanych i najczęściej komentowanych teorii jest właśnie ta, którą zapisujemy tytułowym działaniem R+L=J. To nie napis na murze (a może Murze), lecz być może prawda o pochodzeniu Jona Snowa.

Rozszyfrujmy więc ten skrót: „R” jak Rhaegar Targaryen, „L” jak Lyanna Stark i suma, czyli Jon Snow, syn smoczego księcia i wilczycy. Proste? Na pierwszy rzut oka i owszem, ale nasz ulubiony autor jest zdradliwy i podstępny.

Bez tytułu

Na długiej liście rzeczy, o których Jon nie ma pojęcia, pytanie o rodziców powinno zajmować czołowe miejsce. Przez karty powieści przewijają się bowiem aż trzy imiona potencjalnych rodzicielek: Lyanna, Wylla i Ashara Dayne. Pospekulujmy więc, pomieszajmy fakty i przypuszczenia, ponaciągajmy je i przeanalizujmy.

Smukły, ciemnowłosy i szarooki Jon jest bękartem Eddarda Starka. Tak brzmi oficjalna wersja.

Lord Winterfell przywiózł z południa niemowlę, które oddał żonie na wychowanie, nie mówiąc nic o kobiecie, która je urodziła. Ze wszystkich dzieci Neda chłopak jest podobny tylko do Aryi, a ta z kolei najbardziej przypomina zmarłą siostrę Neda, Lyannę. Skoro więc chłopak przypomina Starków, to jak jego ojcem może być książę Rhaegar? Wśród wielu srebrnowłosych Targaryenów zdarzali się i tacy, których włosy „przywdziały czerń”, a jeśli dodamy do tego recesywność smoczych genów, to kwestia pochodzenia Jona zaczyna się komplikować.

Niezaprzeczalnie Ned bardzo kochał Jona, ale nigdy nie zalegalizował go jako bękarta; nigdy też, czy to w rozmowach z Catelyn, czy nawet w myślach, nie nazwał go swoim synem. Za to określenia „moja krew” używał nader często.

Nigdy nie pytaj mnie o Jona – odpowiedział jej wtedy lodowatym głosem. – Niech ci wystarczy, że w jego żyłach płynie moja krew.

Zostawmy na razie Lyannę i jej domniemane macierzyństwo, a skupmy się na Wylli – bo to jej imię, jako matki Jona, pojawia się w „Grze o tron” podczas rozmowy Eddarda z Robertem Baratheonem.

Twoja miała na imię… Aleena? Nie. Mówiłeś mi kiedyś. A może Merryl? Wiesz, o której mówię, o matce twojego bękarta.
– Miała na imię Wylla – odpowiedział Ned z chłodną uprzejmością. – Nie chciałbym o niej mówić.
– Tak. Wylla. – Król uśmiechnął się. – Musiała być wyjątkową dziewuchą, skoro udało jej się sprawić, że lord Eddard Stark zapomniał o swoim honorze, choćby i na godzinę. Nigdy mi nie mówiłeś, jak wyglądała…
Na ustach Neda pojawił się grymas gniewu. – I nie powiem ci. Zostawmy to, Robercie, jeśli darzysz mnie miłością, jak twierdzisz. Zhańbiłem siebie i Catelyn w oczach bogów i ludzi.

Czyżby szlachetny i prawy Ned celowo okłamał swojego przyjaciela? Branie sobie kochanki i posiadanie bękartów nie było przecież w Siedmiu Królestwach czymś niezwykłym. Więc rozsądnie argumentując, Ned chciał coś ukryć.

Wylla była służącą w Starfall, a Eddard swojego czasu był częstym gościem w siedzibie Dayne’ów. Tam się poznali i tam mógł nawiązać się ich romans, którego owocem okazał się Jon. O Wylli możemy przeczytać też w rozdziałach Aryi.

– Skąd wiesz o Jonie?
– Jest moim mlecznym bratem.
– Bratem? – Arya go nie zrozumiała. – Ale ty jesteś z Dorne. Jak możecie być z Jonem jednej krwi?
– Mlecznym bratem. Nie krewnym. Moja pani matka nie miała mleka, kiedy byłem mały, więc musiała mnie karmić Wylla.
Arya nadal nic z tego nie pojmowała.
– Kto to jest Wylla?
– Matka Jona Snow. Nigdy ci o niej nie opowiadał? Służyła u nas długie lata. Od czasów jeszcze przed moim urodzeniem.
– Jon Snow nie znał swej matki. Nie wiedział nawet, jak miała na imię. – Obrzuciła Neda podejrzliwym spojrzeniem. – Znasz ją? Naprawdę? – Czy sobie ze mnie żartuje? – Jeśli kłamiesz, dostaniesz w nos.
– Wylla była moją mamką – powtórzył z powagą. – Przysięgam na honor mojego rodu.
– Masz ród? – To było głupie. Był giermkiem, oczywiście, że musiał mieć ród. – Kim właściwie jesteś?
– Pani? – Ned miał zawstydzoną minę. – Jestem Edric Dayne, lord… lord Starfall.

Z powyższego cytatu wynika jednoznacznie, że Wylla przynajmniej przez pewien czas opiekowała się malutkim Jonem. Jednak rola mamki nie jest jednoznaczna z byciem właściwą rodzicielką. Sama Wylla, jeśli żyje, pewnie rozwiałaby wszelkie wątpliwości w tym temacie.

Zostańmy przy Dayne’ach, skoro ich nazwisko już wypłynęło. Lady Ashara Dayne jest bowiem naszą kolejną kandydatką.

Imię lady Starfall i jej losy poznajemy w książkach z ust Cat, młodych Reedów i ser Barristana.
Przed Rebelią Roberta, a dwa lata przed narodzinami Jona, w Harrenhal odbył się turniej rycerski i to tam młody Ned po raz pierwszy zobaczył Asharę i zakochał się w niej – podobno ze wzajemnością.

Wyspiarz widział, jak dziewczyna o roześmianych, fioletowych oczach tańczyła z białym mieczem, czerwonym wężem, lordem gryfów, a na koniec ze spokojnym wilkiem… ale dopiero wtedy, gdy dziki wilk powiedział jej, by zajęła się jego bratem, który jest zbyt nieśmiały, żeby wstać z ławy.

Co działo się z młodymi po turnieju możemy, tylko domniemywać. Jak wspominałam wcześniej, Ned bywał w Starfall, ale Ashara była wtedy damą dworu Elli Martell i przebywała w stolicy, a nie w Dorne. Jedynym spotkaniem, co do którego mamy pewność, że się odbyło, jest to tuż po wojnie, kiedy to Ned oddaje w ręce Ashary rodowy miecz Dayne’ów – Świt – który zdobył w walce z bratem lady Starfall, Arthurem Daynem.

Krótko po tym wydarzeniu Ashara podobno rzuciła się do morza. Ser Barristan jest przekonany, że Ashara została pohańbiona na turnieju w Harrenhal, w wyniku czego została brzemienna i urodziła martwą córkę. Dodając do tego śmierć brata z rąk ukochanego Neda, mamy doskonały pretekst do samobójstwa. Ale jak to ma się wszystko do Jona?

Tutaj mamy same znaki zapytania. Przecież mogło się zdarzyć, że martwe dziecko było faktycznie żywym chłopcem. Tylko wiek się nie zgadza, bo wtedy „Lord Snow” miałby kilka lat więcej niż obecnie. I czy nieśmiały Ned, który miał problem z poproszeniem dziewczyny do tańca, mógł tak nagle nabrać odwagi i spłodzić dziecko z obcą kobietą? A może jednak młodzi spotykali się potajemnie i Jon został poczęty później?
Martin nauczył nas, że w jego książkach nawet śmierć nie jest pewnikiem, więc może jednak Ned i Ashara faktycznie są rodzicami Jona? Przecież plotki o tym obiegły chyba całe Westeros, nawet Cersei wiedziała co nieco.

Jak śmiesz odgrywać przede mną szlachetnego męża? Za kogo mnie bierzesz? Sam masz swojego bękarta, widziałam go. Ciekawe, kim była jego matka? Pewnie jakaś dornijska wieśniaczka, którą gwałciłeś, kiedy płonął jej dom. A może dziwka? Albo pogrążona w smutku siostra, lady Ashara? Podobno rzuciła się do morza. Dlaczego? Z powodu brata, którego zabiłeś, czy może dziecka, które skradłeś? Powiedz mi, mój szlachetny lordzie Eddardzie, czym różnisz się od Roberta, ode mnie czy od Jaime’a?

Ale wróćmy do meritum, czyli naszego matematycznego działania, R+L=J.
Znowu jesteśmy na turnieju w Harrenhal i tym razem bierzemy pod lupę Rhaegara i Lyannę.

Książę, następca tronu, żonaty wtedy z Ellią Martell, koronuje na Królową Miłości Piękna nie swoją małżonkę, ale dziewczynę z Północy, Lyannę Stark.
Wilczyca byłą już wtedy zaręczona z Robertem Baratheonem i nie miała dobrego zdania o swoim przyszłym małżonku.

– Robert nigdy nie wytrzyma w jednym łóżku – Lyanna powiedziała mu to pewnej nocy w Winterfell, dawno temu, kiedy ich ojciec obiecał jej rękę młodemu Lordowi z Końca Burzy. – Podobno ma już dziecko z jakąś dziewczyna z Yale. – Ned trzymał w ramionach Myę, więc nie mógł zaprzeczyć, nie potrafił kłamać przed siostrą. Ale zapewnił ją, że nie liczyły się czyny Roberta przed zaręczynami, że jest on dobrym człowiekiem i że będzie ją kochał całym sercem. Wtedy Lyanna uśmiechnęła się tylko. – Miłość jest słodka, najdroższy Nedzie, ale nie potrafi zmienić natury człowieka.

Czy w takim wypadku Lyanna, kochająca zimowe, niebieskie róże i otrzymująca wieniec z nich od Rhaegara, zakochuje się od pierwszego wejrzenia w smoczym księciu? A może i on, romantyk, tak zafascynowany szarymi oczami Starkówny, zaczyna pałać do niej uczuciem? Tego nie wiemy, jednak krótko po turnieju młodzi uciekają razem.

Starkowie i Robert przekonani są, że to porwanie, żądają więc od panującego Aerysa II Targaryena wydania miejsca pobytu syna. Rozsierdza to Szalonego Króla i w rezultacie prowadzi do śmierci ojca Lyanny Rickarda i jej najstarszego brata Brandona. Aerys żąda też od Jona Arryna wydania Neda i Roberta, żeby pozbyć się wszystkich, mających czelność narzekać na postępowanie Rhaegara. Arryn odmawia i w ten sposób wszczyna bunt, zwany potem rebelią Roberta Baratheona lub Wojną Uzurpatora.

W tym czasie Rhaegar ukrywa Lyannę w wieży, zwanej Wieżą Radości, na pograniczu Dorne. Książę spędza z dziewczyną większość wojny, aż w końcu posłuszny rozkazom ojca wyrusza, by pomóc zdusić rebelię. Ginie w bitwie nad Tridentem z rąk samego Roberta Baratheona.

Z relacji Meery Reed i wizji Daenerys z Domu Nieśmiertelnych możemy wywnioskować, że do ostatnich chwil jego myśli były przy ukochanej kobiecie.

(..)Rhaegar walczył z Uzurpatorem na krwawych wodach Tridentu i zginął za kobietę, którą kochał.

Rubiny tryskały niczym kropelki krwi z piersi umierającego księcia, który padł na kolana w wodzie i w ostatnim tchnieniu wypowiedział imię kobiety…

Celowo użyłam zwrotu „ukochana kobieta”, bo i Martin w powyższych cytatach nie użył żeńskiego imienia. Czyżby więc sugerował nam, że to Lyanna (a nie Ellia) była to jedyną dla Rhaegara?

Po skończonej wojnie Ned wraz z sześcioma ludźmi (w tym ze swoim przyjacielem Howlandem Reedem) przybywa pod Wieżę Radości, gdzie pokonując rycerzy Gwardii Królewskiej, odnajduje umierającą Lyannę.

Tutaj dochodzimy do miejsca, gdzie nikt poza Nedem, Reedem i oczywiście Georgem Martinem nie wie, co tak naprawdę się stało. Dlaczego królewscy gwardziści (ser Arthur Dayne, ser Gerold Hightower oraz ser Oswell Whent), którzy przysięgali wierność rodzinie królewskiej, bronią wieży, w której jest tylko Lyanna? Czyżby młodzi się pobrali? Co prawda Rhaeghar był już przecież żonaty z Ellią, ale i podwójne małżeństwa zdarzały się u Targaryenów. A może nie tylko ślub ze Starkówną wchodzi w grę – może Lyanna urodziła dziecko? Dziecko królewskiej krwi, za które gwardziści przysięgali oddać życie.

Trochę światła na te wydarzenia może nam przynieść wnikliwe czytanie rozdziałów Eddarda w „Grze o tron”, ale nie zamierzam tutaj cytować wszystkich fragmentów; skupię się tylko na tych najważniejszych dla sprawy pochodzenia Jona.

– Byłem przy niej w chwili śmierci – przypomniał Ned Królowi. – Pragnęła wrócić do domu i spocząć obok Brandona i ojca. – Niekiedy wciąż jeszcze słyszał jej słowa. Obiecaj mi, mówiła, płacząc w pokoju przesyconym zapachem krwi i róż. Obiecaj mi, Ned. Gorączka pozbawiła ją sił, dlatego mówiła ledwo słyszalnym szeptem, lecz kiedy obiecał spełnić jej prośbę, strach z oczu jego siostry ustąpił. Ned pamiętał, jak się wtedy uśmiechnęła, jak mocno ścisnęła mu dłoń, zanim wypuściła nić życia – z jej dłoni wysypały się płatki róży, czarne i martwe. Potem już nic nie pamiętał. Odnaleziono go uczepionego jej ciała, milczącego i pogrążonego w smutku. Howland Reed, mały wyspiarz, rozłączył ich dłonie, lecz tego Ned już nie pamiętał.

Skąd ta krew? Od gorączki z reguły się nie krwawi. Wnikliwi fani szybko jednak skojarzą fakty: krew Lyanny, krew na jej łóżku, krwawe łóżko – czyli łóżko porodowe. Podobnego określenia użyła Mirri Maz Duur w rozmowie z Daenerys. Lya musiała więc urodzić dziecko.

Jednak to słowa „Obiecaj mi, Ned” powtarzają się najczęściej we wspomnieniach Eddarda:

1: „- Pomściłeś Lyannę nad Tridentem – odparł Ned, zatrzymując się przy Królu. Obiecaj mi, Ned, wyszeptała wtedy.”

2: „Wreszcie dotarł do miejsca, gdzie spał jego ojciec. A obok niego Brandon i Lyanna. Obiecaj mi, Ned, wyszeptała kamienna postać Lyanny. Z wieńcem jasnoniebieskich róż płakała krwawymi łzami.”

3: „Nie będę się przejmował, jeśli się nim zadławisz. Obiecaj mi, Ned.
– Obiecuję. – Obiecaj mi, Ned, usłyszał w myślach, niczym echo, słowa Lyanny.”

4: „Obiecaj mi, Ned, wyszeptała jego siostra na łożu śmierci. Kochała zapach zimowych róż.”

Co takiego Ned obiecał siostrze, że ta mogła umrzeć w spokoju? Pochówek w Winterfell nie był chyba tak ważny. A wiec może jednak dziecko? Ned obiecał siostrze, że uzna jej syna za swojego bękarta, żeby go chronić. Głównie przed oszalałym z żalu i wściekłości Robertem, ale także przed innymi przeciwnikami Targaryenów.

Kolejnym często powtarzającym się terminem są niebieskie róże – ulubione kwiaty Lyanny. Nierozerwalnie z nią związane, są wszędzie tam gdzie ona, zaczynając od turnieju w Harrenhal, poprzez wszelkie wspomnienia Neda, a kończąc na przepowiedni dla Daenerys w Domu Nieśmiertelnych.

Ze szczeliny w lodowej ścianie wyrastał niebieski kwiat, który wypełniał powietrze słodyczą…

Powyższy cytat znają chyba wszyscy czytelnicy PLiO. A w świetle pochodzenia Jona można go zanalizować tylko w jeden sposób. Niebieski kwiat – Lyanna Stark, lodowa ściana – Mur, a jeśli Mur, to na nim Jon, dziecko smoka i wilczycy.

Mało? To skoro jesteśmy przy Północy i Murze, dorzucę na sam koniec gadającego kruka. Jak wiemy ptaszysko Lorda Dowódcy lubiło powtarzać określone słowa, które w martinowskim stylu mogą nam coś sugerować.

Król – zakrakał kruk. Przeleciał przez samotnię i wylądował na barku Mormonta. – Król – powtórzył, moszcząc się dumnie.
– Lubi to słowo – zauważył z uśmiechem Jon.
– Łatwo je wymówić. I łatwo polubić.
– Król – powtórzył raz jeszcze ptak.
– Chyba chce, żebyś ty przywdział koronę, panie.
– W królestwie jest już trzech monarchów, a to o dwóch za dużo, jak na mój gust.
Mormont pogłaskał ptaka palcem pod dziobem, lecz ten ani na chwilę nie spuszczał spojrzenia z Jona Snow. Chłopak poczuł się z tego powodu dziwnie.

Jon Snow, a może raczej Jon Targaryen – królem Westeros?
Jak to zwykła mawiać Ygritte: „Nic nie wiesz Jonie Snow”. My, czytelnicy możemy się z nim utożsamiać, bo tak naprawdę nic nie wiemy.


Autor: Ola Trybek

(Wszelkie cytaty pochodzą z wydanych tomów Pieśni Lodu i Ognia – George’a R. R. Martina)