Zdjęcia i reżyseria
Do “Gry o tron” po raz ostatni powrócili David Nutter oraz David Franco. Niestety stworzyli, według IMDb, najgorzej oceniany odcinek w historii serialu. Czy tak jest — każdy z was oceni to sam. Nie można jednak ukrywać, że twórcy popełnili wiele oczywistych błędów.
Na początku odcinka dostaliśmy długą i całkiem przyjemną scenę uczty. Dużo dialogów (całkiem nieźle napisanych), rozmów i prawdopodobnie ostatnia szansa dla aktorów, aby w takim gronie się spotkać. Przyjemna, dobrze zagrana scena.
Reszta odcinka jest technicznie solidna i kompletnie niewyróżniająca się na tle innych epizodów, zupełnie jak 1 i 2 odcinek. Niestety, pod koniec reżyserowi przydarzyło się kilka kardynalnych błędów. Jasne, wiele z nich to wina scenariusza, prawda jest jednak tak, że to David Nutter to kręcił i to on powinien zauważyć, jak źle niektóre sceny wyglądają.
Po pierwsze — przybycie floty Eurona. Obejrzałem rzeczoną scenę kilkukrotnie… nie ma opcji, aby Dany czy też jej smoki nie zwróciły uwagi na okręty wroga. Ba, nawet flota Daeenerys powinna dojrzeć adwersarzy, nie tłumaczy tego nawet ewentualne opłynięcie przez nich całej wyspy — tego też Żelaźni Ludzie nie zdążyliby zrobić niezauważeni. Następnie widzimy zniszczenie statków Dany i grupkę ocalałych, którzy ledwo dotarli na plaże. Czemu wtedy wojska Eurona ich nie dopadły? Jakim cudem wyłowili Missandei? Plot armor!
Na samym końcu w trakcie rozmowy zwaśnionych stron zawiódł oczywiście przede wszystkim scenariusz, pytanie brzmi jednak czemu Nutter umieścił wojska Dany tak blisko muru, bez żadnej osłony? Przecież patrząc na scenę do głowy nie przychodzi mi ani jeden powód, dla którego Cersei po prostu nie kazała rozstrzelać tych niedobitków Nieskalanych. Wystarczyło postawić żołnierzy nieco dalej/sporządzić jakąś osłonę, cokolwiek.
Scenografie, efekty specjalne
Wszyscy wyśmiewają się z kawy w jednym ujęciu. Tymczasem prawdziwy powód do śmiechu jest tu:
Tak panowie twórcy, widzowie też mają oczy. I nie, w dobie komputerów (których, nawiasem mówiąc, użyto hojnie przy okazji ostrzelania statków, bardzo rzuca się to w oczy) nie przyjmuję żadnego wytłumaczenia dla tak drastycznych zmian. Jeśli wiesz, że nie oddasz danej scenerii to kombinujesz, aby nie musieć danego miejsca w ogóle pokazywać. Takie rozwiązania nie tylko zaburzają imersje, ale przede wszystkim są przykładem lenistwa twórców. Nie tylko Dedeków. Przynajmniej Smocza Skała ciągle leży na wyspie…
Wspominałem o komputerowym niszczeniu statków. Rzecz jasna przy takim ogromie faktycznie wykonanej na pracy planie przy okazji bitwy o Winterfell jestem w stanie wybaczyć twórcom, że mniejsze sceny robią na komputerze. Niestety, jest to od razu widoczne i jakościowy przeskok jest… znaczny. O smokach opowiadać już nie będę, tutaj CGI raczej już nie straci na jakości.
Szkoda tylko, że najwidoczniej jedynie smoki twórcy są w stanie dobrze zrobić. Brak sceny pożegnania Jona z Duchem tłumaczą bowiem tym, że byłoby to kłopotliwe od strony efektów specjalnych…okej? Z zalet chciałbym jeszcze wyróżnić kwestię Missandei, scena jej egzekucji była nagrywana w studiu a potem doklejana komputerowo. Efekt jest bardzo naturalny i ingerencja technologii jest praktycznie niezauważalna.
Scenariusz, gra aktorska
Nie zamierzam tutaj rozwodzić się nad kolejnymi fabularnymi decyzjami. Raczej nad samym sposobem napisania konkretnych scen, w pewnym sensie „techniczna” stroną scenariusza za który, tak swoją drogą, odpowiadają bezpośrednio showrunnerzy. Nie jest dobrze…
Wspomniana ostatnia scena, Cersei nie ma żadnego powodu, aby oszczędzić kogokolwiek pod bramą, może ich zabić bez problemu. Nie robi tego, bo tak. Dostaliśmy nawet prześmieszny moment, kiedy Tyrion podchodzi pod bramę, a ta otwarcie zabrania łucznikom go zabić. No tak, bo przecież wcale na początku sezonu nie zleciła Bronnowi zamordowania braci. Gdyby jeszcze jakoś twórcy wyjaśnili jej zachowanie w dialogach, ale tego nie zrobili i szczerze wątpie czy pisząc skrypt w ogóle na to wpadli.
Pułapka Eurona też nie ma zbyt wiele sensu. Skoro już musieli się zasadzić na Dany to, czemu nie zrobili tego na wyspie? Dlaczego twórcy zdecydowali się w najbardziej sztuczny z możliwych sposobów przekreślić całe budowanie charakteru Sansy? Starkówna raczej zatrzymałaby ten sekret dla siebie, aby go jakoś wykorzystać, a już na pewno zrobiłby to Tyrion.
Na plus twórców dodam, że w końcu same linie dialogowe Varysa (który w końcu się do czegoś przydaje!) i Tyriona wróciły do jakiegoś poziomu i przypominają to, co mieliśmy w pierwszych sezonach.
Aktorsko nie jest źle. Peter Dinklage stara się wlać trochę życia w swoje sceny, ale nawet u niego można wyczuć zmęczenie materiałem. Ciągle świetnie się jednak patrzy na Coster-Waldau który pozostaje jednym z ostatnich kilku bohaterów, którym kibicuję. Tormund prawdopodobnie zakończył swoją przygodę i wielka szkoda, bo nie było drugiego takiego aktora jak Hivju — za taką lekkością, dystansem i energią. Dobry powrót zaliczył również Flynn. Gorzej wypadła za to Lena Headey, która już definitywnie ma dosyć grania Cersei i zdecydowała się wymęczyć resztę tego sezonu jedną miną.
Niestety, my również musimy końcówkę jakoś zmęczyć. Wielka szkoda, że pod koniec tej fascynującej sagi całość tak bardzo straciła na jakości.
P. S Tak, Ramin Djawadi nagrał „Night King” (które znacznie lepiej brzmi słuchane niezależnie od tej koszmarnej sekwencji z poprzedniego odcinka) i wrócił na wakacje, czekając aż będzie mógł powrócić do pewnego zachodniego świata…