W Internecie znaleźć można sporo nieprzychylnych opinii na temat tego, jaka straszna była reakcja Daenerys na wieść, że Jon jest Aegonem Targaryenem, ostatnim z rodu i prawowitym dziedzicem Żelaznego Tronu. Matka Smoków najpierw mu nie dowierzała, a później powiedziała, że to go czyni dziedzicem. Dla samego Jona jest szokujące, że to pierwsze przyszło jej do głowy, bo dla niego dziwniejsze było to, iż są tak blisko spokrewnieni. Ale Daenerys jest Targaryenem i jak mówi Emilia Clarke, kazirodztwo jest u nich czymś normalnym. Zresztą, z ciotką można się ożenić nawet w Polsce. Jon chyba zapomniał też, że w tym świecie bliscy kuzyni w najlepsze biorą śluby – przykładem niech będą Tywin i Joanna Lannisterowie.
Według aktorki, problemem dla Daenerys jest to, że jej światopogląd właśnie się zachwiał. Jej bohaterka przeszła długą drogę, żeby sięgnąć po tron, kosztowało ją to mnóstwo wyrzeczeń, bólu i poświęceń, po czym okazuje się, że Jon cały czas mógł sięgnąć po tron, tylko go nie chce. Daenerys, od kiedy nauczyła się chcieć, chciała właśnie prawowitego miejsca w Królewskiej Przystani.
Ale jeśli fani myślą, że Daenerys jest Viserysem czy Aerysem, to raczej gorzko się pomylą.
Daenerys przeszła bardzo długą drogę. Z zastraszonej dziewczyny, która została sprzedana jako niewolnica seksualna dothrackiemu watażce, odrodziła się w ogniu, straciła brata, męża i syna, wykluła trzy smoki. Przeszła Czerwone Pustkowie, uniknęła kilku zamachów na własne życie. Uwolniła obcych jej ludzi, którzy byli wyzyskiwani przez swoich właścicieli. Chciała nimi rządzić sprawiedliwie i z pomocą Tyriona zapędziła w kąt łowców niewolników. Popłynęła do Westeros i sprzymierzyła się z kolejnymi osobami, aż w końcu poszła na wojnę Jona, nie tylko z miłości, ale także dlatego, że Daenerys Targaryen nie zostawiłaby ludzi z Północy na pastwę Nocnego Króla. To nie leży w jej naturze. Nawet, jeśli w Westeros zadziera nosa i każe się tytułować królową, to tylko dlatego, by zaznaczyć wyraźnie swoją pozycję. Ale dlaczego?
Z tego co powiedziała Emilia Clarke, Daenerys Targaryen bez przerwy była popychana w stronę Westeros. Powtarzano jej, że kraj jest w ruinie (częściowo prawda), że kolejne wojny wykańczają ludność (prawda), że wszystko zmierza ku najgorszemu i że ona jest jedyną nadzieją. Daenerys sobie tego nie ubzdurała, w takim przekonaniu utrzymywał ją Jorah, później Barristan, później Tyrion, Yara i Theon.
(Swoją drogą, zarzuca się jej, że bezlitośnie spaliła Randylla i Dickona Tarly’ego. Ja się dziwię, że w ogóle dała im szansę na ugięcie kolan. Nie tylko zdradzili własnych seniorów, ale zdradzili ich z osobą, która zamordowała Lorasa, Margaery i Mace’a. Żadna ze znanych nam postaci, z Nedem Starkiem włącznie, nie okazałaby im litości. Żadna! Daenerys dała zdrajcom drugą szansę, a nie powinna dawać nawet pierwszej, to tylko świadczy o jej litościwym podejściu. Swoją drogą, Jon zabił Janosa za mniej)
Problem z Jonem jest taki, że kiedy on wychował się wśród kochającej rodziny, Daenerys cierpiała katusze. Błąkała się z Viserysem z miejsca na miejsce, cierpiała głód, cierpiała nędzę. Kiedy Jon zasiadał przy stole, ona nawet nie miała stołu, o którym mowa – można do tego odnieść słowa Melisandre. Do wszystkiego doszła sama, od początku do końca. Ryzykowała życie, żeby wykluć smoki, zdobyła Nieskalanych, sprawiła, że Dothrakowie przed nią klęknęli. Z czasem zyskiwała jednego czy drugiego sojusznika. Ale nawet z nimi miała trudną przeprawę, kiedy okazało się, że jej najlepszy przyjaciel szpiegował ją za pieniądze i niemal doprowadził do śmierci jej i dziecka.
Jon z kolei przeżył służbę w Nocnej Straży, niewolę u dzikich, Hardhome, walkę z Mance’em Rayderem, przeżył kilka noży w serce, przeżył też Bitwę Bękartów, a Północ, jedna wielka chorągiewka, zwróciła się w jego stronę. Dostawał wszystko, czego tak naprawdę nie chciał: najpierw tytuł Lorda Dowódcy, potem tytuł Króla Północy. Daenerys tego nie rozumie, ona sama przeżyła katorgę, żeby dotrzeć do tego miejsca.
To nie znaczy jednak, że go nienawidzi. Więcej, z czasem pewnie zacznie się cieszyć: w końcu żyje ktoś z jej rodziny i w dodatku są tak blisko. Ich problem można łatwo rozwiązać mariażem, co zresztą sugerował Davos Seaworth. Teraz nie ma jednak na to czasu, bo ktoś z nich może nie przeżyć tej wojny. Jednak jeśli ludzie myślą, że Daenerys jest złą, obłąkaną królową, muszą przypomnieć sobie, że jest to osoba, która podobnie jak Jon, robiła wszystko, by pomóc innym i była bezlitosna tam, gdzie było to potrzebne, jak powiedział Tyrion.