George Martin udostępnił parę dni temu nowy fragment "Wichrów zimy", poświęcony Alayne, którą czytelnicy znają także pod innym imieniem. Zapraszamy do lektury w języku polskim!
ALAYNE
Czytała małemu lordowi opowieść o Skrzydlatym Rycerzu, kiedy Mya Stone zapukała do drzwi jego sypialni, wchodząc w ciężkich butach, skórzanej odzieży do jazdy konnej i pachnąc stajnią. Mya miała źdźbło słomy we włosach i grymas na twarzy. Alayne była pewna, że źródłem grymasu była bliskość Mychela Redforta.
— Mój panie. — Mya zwróciła się do lorda Roberta. — Chorągwie lady Waynwood zostały zauważone godzinę drogi stąd. Przybędzie tu wkrótce wraz z twoim kuzynem Harrym. Będziesz miał ochotę ich powitać?
Dlaczego musiała wspomnieć o Harrym? — pomyślała Alayne. — Teraz nie uda nam się wyciągnąć Słowiczka z łóżka. Chłopak uderzył w poduszkę.
— Odeślij ich. Nigdy ich nie prosiłem o przybycie.
Mya spojrzała zakłopotana. Nikt w Dolinie nie był od niej lepszy w poskramianiu mułów, ale lordziątka to była całkiem inna para kaloszy.
— Zostali zaproszeni — powiedziała niepewnie. — Na turniej. Nie wiedziałam…
Alayne zamknęła książkę.
— Dzięki ci, Myo. Pozwól mi porozmawiać z lordem Robertem.
Mya uciekła bez słowa z wyrazem ulgi na twarzy.
— Nienawidzę Harry’ego — powiedział Słowiczek, kiedy Mya już odeszła. — Nazywa mnie kuzynem, ale tylko czeka na moją śmierć, aby mógł objąć panowanie nad Orlim Gniazdem. Myśli, że ja tego nie wiem, ale wiem.
— Panie, nie należy wierzyć w takie bzdury — powiedziała Alayne. — Jestem pewna, że ser Harrold miłuje cię z całego serca.
A jeśli bogowie są dobrzy, będzie kochał także mnie. Poczuła, że motyle próbowały wydostać się z jej brzucha.
— Tak nie jest — upierał się lord Robert. — On chce zamku mojego ojca, to wszystko. Udaje więc miłość i wierność.
Chłopiec przyciągnął koc do swojej zapadłej klatki piersiowej.
— Nie chcę, abyś go poślubiła, Alayne. Jestem władcą Orlego Gniazda i zabraniam ci tego. — Brzmiał tak, jakby zaraz miał się rozpłakać. — Powinnaś wyjść za mnie, a nie za niego. Moglibyśmy spać w tym samym łóżku co noc, a ty czytałabyś mi historie.
Żaden człowiek nie może mnie poślubić, dopóty mój mąż-karzeł wciąż żyje gdzieś na tym świecie. Według Petyra królowa Cersei przyjęła głowy kilkunastu karłów, ale żadna nie należała do Tyriona.
— Słowiczku, nie wolno ci mówić takich rzeczy. Jesteś władcą Orlego Gniazda i Obrońcą Doliny. Musisz pojąć za żonę wysoko urodzoną damę i spłodzić syna, który zasiądzie w wielkiej sali rodu Arrynów po tym, jak odejdziesz.
Robert wytarł nos.
— Ale ja chcę…
Alayne położyła palec na jego ustach.
— Wiem, czego chcesz, ale tak być nie może. Nie jestem odpowiednią żoną dla ciebie. Urodziłam się jako bękart.
— Nie obchodzi mnie to. Kocham cię bardziej niż kogokolwiek innego.
Jesteś małym głuptasem.
— Twoich lordów chorążych to obchodzi. Niektórzy nazywają mojego ojca aroganckim i zbytnio ambitnym. Gdybyś pojął mnie za żonę, uznaliby, że zmusił cię do tego wbrew twej woli. Lordowie Deklaranci mogliby chwycić za broń przeciwko niemu po raz kolejny, a wtedy i on, i ja zostalibyśmy wydani na śmierć.
— Nie pozwoliłbym im cię skrzywdzić! — powiedział lord Robert. — Jeśli spróbują, to sprawię, że będą latać.
Jego dłoń zaczęła drżeć. Alayne pogładziła jego palce.
— Nie, mój Słowiczku, bądź teraz spokojny.
Kiedy drgawki minęły, powiedziała:
— Musisz mieć odpowiednią żonę, dziewicę z prawego łoża o szlachetnym urodzeniu.
— Nie. Chcę się ożenić z tobą, Alayne.
Twoja pani matka tego właśnie bardzo chciała, tyle że wtedy byłam z prawego łoża, a na dodatek wysoko urodzona.
— To miło, że mój pan tak mówi.
Alayne wygładziła jego włosy. Lady Lysa nigdy nie pozwalała sługom dotykać ich, a po tym, gdy zmarła, Robert dostawał straszliwych drgawek za każdym razem, gdy ktoś przeszedł obok niego z ostrzem, więc czupryna wolno rosła, aż opadła na jego okrągłe ramiona i do połowy jego zapadłej klatki piersiowej. Miał ładne włosy. Jeśli bogowie okażą dobrzy i pożyje on wystarczająco długo, aby pojąć żonę, na pewno będzie ona podziwiać jego włosy. Przynajmniej to będzie w nim kochać.
— Każde nasze dziecko byłoby nisko urodzone. A tylko prawowity potomek rodu Arrynów może wyprzeć ser Harrolda z roli dziedzica. Mój ojciec znajdzie żonę odpowiednią dla ciebie. Niektóre wysoko urodzone dziewczęta są znacznie ode mnie ładniejsze. Będziecie razem polować i uprawiać sokolnictwo, a ona da ci swoją chustę, abyś ją nosił w turniejach. Nie minie wiele czasu, aż zapomnisz mnie całkowicie.
— Nie zapomnę!
— Zapomnisz. Będziesz musiał. — Jej głos był stanowczy, ale łagodny.
— Władca Orlego Gniazda może robić, co mu się żywnie podoba. Czyż nie mógłbym cię nadal kochać, nawet jeśli będę zmuszony się z nią ożenić? Ser Harrold ma kobietę niskiego pochodzenia. Benjicot mówi, że nosi ona w brzuchu jego bękarta.
Benjicot powinien nauczyć się trzymać swój język głupca za zębami.
— Czy tego ode mnie oczekujesz, panie? Bękarta? – Wyjęła palce z jego uścisku. — Czy chciałbyś mnie zhańbić w ten sposób?
Chłopak wyglądał jak porażony.
— Nie. Nie miałem na myśli…
Alayne powstała.
— Panie, jeśli pozwolisz, muszę znaleźć mojego ojca. Ktoś musi przywitać lady Waynwood. Zanim jej mały lord mógł znaleźć odpowiednie słowa, by zaprotestować, skłoniła mu się kurtuazyjnie i uciekła z sypialni, mknąc przez korytarz i kryty most prosto do apartamentów Lorda Protektora.
Kiedy opuszczała Petyra Baelisha ranka owego dnia, śniadał on ze starym Oswellem, który przybył ostatniej nocy z Gulltown na pieniącym się ze zmęczenia koniu. Miała nadzieję, że może jeszcze pomówią, ale komnata Petyra okazała się być pusta. Ktoś zostawił otwarte okno i stos papierów został rozwiany po podłodze. Słońce skradało się przez grube żółte okna, a pyłki kurzu tańczyły w świetle jak maleńkie złote owady. Choć śnieg pokrył wyniosłości Lancy Olbrzyma, poniżej linii gór jesień trwała w najlepsze, a ozima pszenica dojrzewała w polu. Zza okna dobywały się śmiechy praczek przy studni i gwar nierdzewnej stali z placu, na którym rycerze ćwiczyli się w swoim rzemiośle. Dobre dźwięki.
Alayne podobało tutaj. Czuła się znowu żywa, po raz pierwszy, odkąd jej ojciec… odkąd lord Eddard Stark zmarł.
Zamknęła okno, pozbierała rozwiane papiery i ułożyła je na stole. Jednym z nich była lista uczestników. Sześćdziesięciu czterech rycerzy zostało zaproszonych do rywalizacji o miejsce wśród Bractwa Skrzydlatych Rycerzy lorda Roberta Arryna i sześćdziesięciu czterech przybyło, aby stanąć w szranki się o prawo do noszenia sokolego skrzydła przypiętego do hełmu i strzeżenia swego pana.
Uczestnicy przybyli z całej Doliny, z dolin górskich i wybrzeża, z Gulltown i Krwawej Bramy, a nawet z Trzech Sióstr. Choć paru było zaręczonych, tylko trzech było żonatych; ośmioro zwycięzców spodziewało się spędzenia najbliższych trzech lat u boku lorda Roberta jako jego osobiści gwardziści (Alayne zaproponowała siedmiu, tak jak w Gwardii Królewskiej, ale Słowiczek uparł się, że musi mieć więcej rycerzy niż król Tommen, więc starsi mężczyźni z żonami i dziećmi nie zostali zaproszeni).
I przybyli — pomyślała z dumą Alayne. Wszyscy przybyli.
Stało się tak, jak powiedział Petyr w dzień, gdy rozesłali kruki.
— Są młodzi, gorliwi, spragnieni przygód i sławy. Lysa nie pozwoliła im iść na wojnę. To jest dla nich druga z najlepszych rzeczy. Szansa, żeby służyć swemu panu i udowodnić swoją sprawność. Przybędą. Nawet Harry Dziedzic. – Wygładził jej włosy i pocałował ją w czoło. – Jesteś tak mądrą córką.
To było mądre. Turniej, nagrody, skrzydlaci rycerze, to wszystko był jej własny zamiar. Matka lorda Roberta wypełniła go obawami, ale on zawsze nabierał odwagi z czytanych mu opowieści o ser Artysie Arrynie, Skrzydlatym Rycerzu, protoplaście jego rodu. Dlaczego nie otoczyć go Skrzydlatymi Rycerzami? – myślała pewnej nocy, gdy Słowiczek wreszcie zapadł w sen. Jego własna Gwardia Królewska, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo i uczynić go odważnym. I niewiele czasu minęło od zwierzenia się Petyrowi z jej pomysłu do czasu, gdy to wszystko stało się rzeczywistością. Petyr będzie chciał powitać ser Harrolda. Gdzie on mógł się podziać?
Alayne przemknęła po schodach wieży, aby dostać się do galerii kolumnowej na tyłach wielkiej sali. Poniżej niej służba ustawiała na kozłach stoły do wieczornej uczty, podczas gdy ich żony i córki zmiatały stare sitowie i rozkładały świeże. Lord Nestor pokazywał lady Waxley swoje darowane gobeliny, a na nich sceny polowania i pościgu. Te same gobeliny wisiały kiedyś w Czerwonej Twierdzy w Królewskiej Przystani, gdy Robert zasiadał na Żelaznym Tronie. Joffrey kazał je ściągnąć i gniły one w jakiejś piwnicy, dopóki Petyr Baelish nie załatwił ich przeniesienia do Doliny jako prezent dla Nestora Royce’a. Nie tylko były one piękne, ale Wysoki Zarządca znajdował wielką radość w mówieniu każdemu, kto tylko chciał słuchać, że kiedyś należały one do króla.
Petyra nie było w wielkiej sali. Alayne przekroczyła galerię i zeszła po schodach wbudowanych w gruby zachodni mur, żeby wyjść na wewnętrzny dziedziniec, na którym miały odbyć się zmagania turniejowe. Dla wszystkich, którzy przybyli oglądać zmagania, zostały wzniesione trybuny, cztery długie bariery, oddzielające widzów od walczących. Ludzie lorda Nestora malowali bariery wapnem, ozdabiali trybuny jasnymi chorągwiami i wieszali tarcze na bramie, przez którą zawodnicy mieli wchodzić, gdy nadchodziła ich kolej.
Na północnym końcu podwórza zostały postawione trzy manekiny ćwiczebne, a niektórzy z zawodników najeżdżali na nie. Alayne znała tarcze: dzwony Belmore, zielone żmije Lynderlych, czerwone sanie z Breakstone, czarno-szare blanki Tollettów. Ser Mychel Redfort zakręcił jednym z manekinów perfekcyjnie wymierzonym ciosem. Był jednym z faworytów do wygrania skrzydeł.
Petyra nie było przy manekinach ani nigdzie na podwórku, ale kiedy odwróciła się, usłyszała kobiecy głos.
— Alayne! — zawołała Myranda Royce z rzeźbionej kamiennej ławy pod bukiem, gdzie zasiadała między dwoma mężczyznami. Wyglądała, jakby potrzebowała ratunku. Uśmiechając się, Alayne podeszła do przyjaciółki.
Myranda miała szarą, wełnianą suknię, zielony płaszcz z kapturem i raczej rozpaczliwe spojrzenie. Po obu jej stronach siedzieli rycerze. Ten po jej prawicy miał szpakowatą brodę, łysą głowę i brzuch wylewający się zza pasa i zasłaniający uda. Ten po jej lewicy miał nie więcej niż osiemnaście lat i był chudy jak włócznia. Jego wąsy w kolorze imbiru tylko częściowo ukrywały wściekle czerwone krosty, którymi usiana była jego twarz.
Łysy rycerz nosił granatową opończę ozdobioną ogromną parą różowych ust. Krościaty rudzielec kontrował dziewięcioma białymi mewami na brązowym polu, które identyfikowały go jako Shetta z Gulltown. Patrzył tak uważnie na piersi Myrandy, że nie zauważył Alayne, aż Myranda podniosła się, aby ją przytulić.
— Dziękuję, dziękuję, dziękuję — Randa szepnęła jej do ucha, zanim odwróciła się, by powiedzieć:
— Mogę przedstawić panom lady Alayne Stone?
— Córka Lorda Protektora — stwierdził łysy rycerz szarmanckim tonem. Wstał ociężale. — I widzę, iż zaprawdę tak piękna, jak głosiły opowieści.
Żeby nie zostać przelicytowanym, krościaty rycerz podskoczył i powiedział:
— Ser Ossifer mówił prawdę, twierdząc, że jesteś najpiękniejszą dziewicą we wszystkich Siedmiu Królestwach.
Uprzejmość byłaby słodsza, gdyby nie skierował jej bezpośrednio do jej piersi.
— A widziałeś te wszystkie dziewice, ser? — zapytała go Alayne. — Jesteś zbyt młody, abyś był w stanie odbyć tak liczne podróże.
Zarumienił się, przez co jego pryszcze zaczęły wyglądać jeszcze wyraźniej.
— Nie, moja pani. Jestem z Gulltown.
A ja nie jestem, chociaż Alayne tam się urodziła. Powinna być ostrożna w jego towarzystwie.
— Dobrze wspominam Gulltown — powiedziała z uśmiechem tak niejasnym, jak i przyjemnym. Do Myrandy zaś rzekła:
— Wiesz przypadkiem, gdzie podział się mój ojciec?
— Pozwól, że zabiorę cię do niego, moja pani.
— Mam nadzieję, że wybaczycie mi pozbawienie was towarzystwa lady Myrandy — rzekła Alayne do rycerzy. Nie czekała na odpowiedź, ale zabrała starszą dziewczynę za rękę i wyciągnęła ją z ławki. Dopiero gdy byli poza zasięgiem słuchu wyszeptała:
— Naprawdę wiesz, gdzie jest mój ojciec?
— Oczywiście, że nie. Idź szybciej, moi nowi zalotnicy mogą zaraz za mną ruszyć.
Myranda skrzywiła się.
— Ossifer Lipps jest najnudniejszym rycerzem w Dolinie, ale Uther Shett aspiruje do jego laurów. Modlę się, by stoczyli pojedynek o moją rękę i pozabijali się nawzajem.
Alayne zachichotała.
— Na pewno lord Nestor nie bierze na poważnie propozycji od takich ludzi.
— Och, może brać. Mój pan ojciec jest na mnie zły za zabicie mojego ostatniego męża i sprowadzenie na niego tych wszystkich kłopotów.
— Jego śmierć nie była twoją winą.
— Nie było nikogo innego w łóżku, jeśli dobrze pamiętam.
Alayne mogła tylko przewrócić oczami. Mąż Myrandy zmarł, gdy się z nią kochał.
— Ci, którzy wczoraj przybyli z Sióstr, byli szarmanccy — powiedziała, zmieniając temat. — Jeśli nie podoba ci się ser Ossifer lub ser Uther, poślub jednego z gości z Sióstr. Najmłodszy był bardzo przystojny.
— Ten w pelerynie z foczego futra? — zapytała Randa z niedowierzaniem.
— No to jednego z jego braci.
Myranda przewróciła oczami.
— Są z Sióstr. Czy kiedykolwiek znałaś kogoś z Sióstr, kto umiałby się pojedynkować? Czyszczą swoje miecze olejem z dorsza i myją się w zimnej, morskiej wodzie.
— Cóż… – odrzekła Alayne. — Przynajmniej są czyści.
— Niektórzy z nich mają błony między palcami. Prędzej poślubiłabym lorda Petyra. Byłabym wtedy twoją matką. Jak mały jest jego palec, jeśli mogę spytać?
Alayne nie nagrodziła tego pytania odpowiedzią.
— Wkrótce przybędzie tu lady Waynwood ze swoimi synami.
— To obietnica czy groźba? — zapytała Myranda. — Pierwszą panią Waynwood musiała być klacz, tak myślę. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że wszyscy Waynwoodowie mają końskie twarze? Gdybym miała kiedykolwiek poślubić Waynwooda, będzie musiał przysiąc, że będzie zakładał hełm, gdy będzie chciał mnie posiąść, a przyłbica pozostanie zamknięta.
Uszczypnęła Alayne w ramię.
— Tyle dobrego, że mój Harry będzie z nimi. Zauważyłam, że go pominęłaś. Nigdy nie wybaczę ci skradnięcia go. To jest chłopak, za którego chcę wyjść.
— Zaręczyny to sprawka mojego ojca. — zaprotestowała Alayne, tak samo jak setki razy wcześniej. Ona tylko łagodnie mi dokucza, mówiła sobie… ale za żartami wyczuwała urazę.
Myranda zatrzymała się, aby popatrzeć przez podwórze na ćwiczących rycerzy.
— Takiego właśnie mężczyzny potrzebuję.
Kilka metrów dalej dwóch rycerzy walczyło stępionymi mieczami ćwiczebnymi. Ich ostrza zderzyły się dwa razy, a następnie spadły obok siebie tylko po to, by zostać zablokowane przez podniesione tarcze, ale większy z mężczyzn cofnął się z powodu siły uderzenia. Alayne nie widziała przodu jego tarczy z miejsca, w którym stała, ale napastnik nosił trzy lecące kruki, z których każdy trzymał czerwone serce w szponach. Trzy serca i trzy kruki. I wtedy od razu wiedziała, jak walka się skończy.
Kilka chwil później wielki człowiek leżał oszołomiony w kurzu z hełmem na bakier. Gdy jego giermek rozpiął zapięcia, aby uwolnić głowę, krew ściekała mu po skórze. Jeśli miecze nie byłyby stępione, ściekałby również mózg. Ostatni cios w głowę był tak mocny, że Alayne wzdrygnęła się ze współczuciem, gdy rycerz upadł.
Myranda Royce kontemplowała zwycięzcę.
— Myślisz, że gdybym ładnie poprosiła ser Lyna, to zabiłby on dla mnie moich zalotników?
— Mógłby, za obfity mieszek złota.
Ser Lyn Corbray był zawsze w rozpaczliwej potrzebie pieniądza, a cała Dolina o tym wiedziała.
— Niestety mam tylko pulchną parę cycków. Choć z ser Lynem pulchna kiełbasa w mojej spódnicy lepiej by mi się przysłużyła.
Chichot Alayne zwrócił uwagę Corbraya. Podał tarczę swemu nisko urodzonemu giermkowi, zdjął hełm i pikowany czepiec.
— Moje panie. — Jego długie, brązowe włosy były przyklejone do czoła przez pot.
— Piękne uderzenie, ser Lynie — zawołała Alayne. — Choć obawiam się, że pozbawiłeś biednego ser Owena przytomności.
Corbray spojrzał w kierunku swojego przeciwnika, który był ściągany z podwórka przez swego giermka.
— Powiedzmy, że gdyby był naprawdę przytomny, to nie chciałby się ze mną pojedynkować.
Była w tym prawda — pomyślała Alayne, ale demon-psotnik był w niej mocny tego ranka, więc wycelowała w ser Lyna swój własny prztyczek. Uśmiechając się słodko, powiedziała:
— Mój pan ojciec mówił mi, że nowa żona twojego brata nosi dziecko.
Corbray spojrzał na nią chłodno.
— Lyonel przesyła przeprosiny. Pozostał w Domu Serca ze swoją handlarską córką i obserwuje, jak jej brzuch puchnie, tak jakby był pierwszym człowiekiem, który kiedykolwiek zaciążył dziewkę.
Och, to otwarta rana — pomyślała Alayne. Pierwsza żona Lyonela Corbraya dała mu tylko słabe, chorowite dzieci, które zmarły w niemowlęctwie i przez te wszystkie lata ser Lyn pozostawał dziedzicem brata. Gdy biedna kobieta w końcu umarła, Petyr Baelish wkroczył i załatwił nowe małżeństwo dla lorda Corbraya. Druga lady Corbray miała szesnaście lat, była córką bogatego kupca z Gulltown, ale za to otrzymała ogromny posag i mężczyźni mówili, że była wysoką, postawną i zdrową dziewczyną z dużym biustem i dobrymi, szerokimi biodrami. I wydaje się, że także płodną.
— Wszyscy modlimy się, żeby Matka dała lady Corbray łatwy poród i zdrowe dziecko — powiedziała Myranda.
Alayne nie mogła się powstrzymać. Uśmiechnęła się i powiedziała:
— Mój ojciec jest zawsze gotowy, by służyć jednemu z wiernych chorążych lorda Roberta Jestem pewna, że z największą przyjemnością pomoże załatwić małżeństwo również dla ciebie, ser Lynie.
— Jak miło z jego strony. — Usta Corbraya uformowały się w coś, co można było uznać za uśmiech, choć wywołało to u Alayne gęsią skórkę. — Ale dlaczego miałbym potrzebować dziedziców, kiedy jestem bez ziemi i jako taki pozostanę dzięki naszemu Lordowi Protektorowi? Powiedz swemu ojcu, że nie potrzebuję jego klaczy rozpłodowych
Jad w jego głosie był tak gęsty, że na chwilę zapomniała, że Lyn Corbray był faktycznie narzędziem jej ojca, kupionym i opłacanym. Jednak czy był? Być może zamiast być człowiekiem Petyra, udającym jego wroga, był w rzeczywistości jego przeciwnikiem, udającym jego człowieka, udającego jego wroga.
Sama myśl o tym wystarczyła, żeby zakręcić w jej głowie. Alayne odwróciła się gwałtownie od dziedzińca… i wpadła na niskiego człowieka o ostrych rysach z rudą szczeciną, który w międzyczasie pojawił się tuż za nią. Jego dłoń wystrzeliła i złapała ją za rękę, zanim zdążyła upaść.
— Moja pani. Proszę o przebaczanie, jeśli cię zaskoczyłem.
— Wina leży po mej stronie. Nie zauważyłam, że tam pan stoi.
— My, myszy jesteśmy spokojnymi istotami. — Ser Shadrich był tak niski, że mógł być wzięty za giermka, ale jego twarz należała do znacznie starszego mężczyzny. Widziała długie dystanse w zmarszczkach w kąciku jego ust, stare bitwy w bliźnie pod uchem i twardość za oczach, której żaden chłopiec by nie miał. To był dorosły mężczyzna. Choć nawet Randa go przerastała.
— Czy będziesz dążył do zdobycia skrzydeł? — zapytała młoda dziewczyna Royce’ów. — Mysz ze skrzydłami byłaby głupim widokiem.
— Być może spróbujesz zamiast tego walki pieszej, panie? — zasugerowała Alayne.
Walka piesza była musztardą po obiedzie, możliwością dla wszystkich braci, wujków, ojców i przyjaciół, którzy towarzyszyli zawodnikom do Księżycowych Bram, aby zobaczyć ich zdobywających srebrne skrzydła, ale mimo tego nadal zapewniała nagrody dla mistrzów i szansę na wygranie okupu.
— Dobra piesza walka to wszystko, na co wędrowny rycerz może liczyć, chyba że natrafi na worek złotych smoków. A na to się nie zapowiada, prawda?
— Myślę, że nie. Ale teraz musisz nam wybaczyć, ser. Musimy znaleźć mojego pana ojca.
Ze szczytów murów zabrzmiały rogi.
— Za późno – powiedziała Myranda. — Już przybyli. Same będziemy musiały czynić honory.
Uśmiechnęła się.
— Ostatnia przy bramie musi poślubić Uthera Shetta.
Zrobiły z tego wyścig, biegnąc na złamanie karku przez dziedziniec i obok stajni. Ich spódnice trzepotały, podczas gdy rycerze i służący przypatrywali im się, a świnie i kurczaki rozpraszały się przed nimi. Ani trochę nie przypominało to zachowania wymaganego od dam, ale Alayne zaczęła się śmiać. Przez tę krótką chwilę, gdy biegła, zapomniała, kim jest i gdzie. Przypomniała sobie jasne, zimne dni w Winterfell, kiedy ścigała się przez z przyjaciółką Jeyne Poole, a Arya biegła za nimi, starając się nadążyć,
Gdy przybyły do wrót, obie były czerwone na twarzy i dyszały. Myranda zgubiła gdzieś swoją pelerynę po drodze. Były dokładnie na czas. Krata została podniesiona, a kolumna dwudziestu jeźdźców przejechała pod spodem. Na ich czele jechała Anya Waynwood, pani Ironoaks, poważna i szczupła, a jej szaro-brązowe włosy związane były przez chustkę. Jej peleryna do jazdy była z ciężkiej, zielonej wełny obszytej brązowym futrem, spleciona przy gardle przez czarną broszkę w kształcie złamanego koła jej rodu.
Myranda Royce podeszła i dygnęła.
—Lady Anyo. Zapraszamy do Księżycowych Bram.
— Lady Myrando. Lady Alayne. — Anya Waynwood pochylała głowę kolejno w ich kierunkach. — To dobrze, że nas witacie. Pozwólcie mi przedstawić mojego wnuka, ser Rolanda Waynwooda. — Skinęła na rycerza, który rozmawiał. — A to jest mój najmłodszy syn, ser Wallace Waynwood. I oczywiście mój podopieczny, ser Harrold Hardyng.
Harry Dziedzic — pomyślała Alayne. Mój przyszły mąż, jeśli nic nie stanie na drodze. Wypełnił ją nagły strach. Zastanawiała się, czy jej twarz była czerwona. Nie należy na niego patrzeć, przypomniała sobie, nie patrzeć się, nie gapić, nie spozierać. Spojrzyj w inna stronę. Jej włosy muszą być w strasznym nieładzie po całym tym biegu. Wysiliła całą swoją wolę, aby powstrzymać się od prób wciśnięcia luźnych nici z powrotem na miejsce. Nie przejmuj się swoimi głupimi włosami. Twoje włosy nie mają znaczenia. Liczy się on. On i Waynwoodowie.
Ser Roland był najstarszym z trójki, jednakże nie miał więcej niż dwadzieścia pięć lat. Był wyższy i bardziej umięśniony niż ser Wallace, ale obaj mieli długie twarze i wysunięte szczęki z brązowymi włosami w strąkach i spłaszczonym nosem. O końskich twarzach i przytulni, pomyślała Alayne.
Harry, z drugiej strony… Mój Harry. Mój pan, mój ukochany, mój narzeczony.
Ser Harrold Hardyng wyglądał w każdym calu jak przyszły lord: czysty i przystojny, prosty jak lanca, mocno umięśniony. Mężczyźni na tyle wiekowi, by znać Jona Arryna w młodości mówili, że ser Harrold miał jego wygląd, słyszała o tym. Miał szopę piaskowych blond włosów, niebieskie oczy, orli nos. Cóż, Joffrey był także urodziwy, przypomniała sobie. Był urodziwym potworem. Mały lord Tyrion był łagodniejszy, choć z drugiej strony wynaturzony.
Harry patrzył na nią. Wie, kim jestem, zdała sobie sprawę, i nie wydaje się zadowolony z mojego widoku. Dopiero wtedy zapoznała się z jego heraldyką. Chociaż jego opończa i końska derka były ozdobione w czerwono-białe diamenty rodu Hardyngów, jego tarcza była dzielona na pola. Herby Hardyngów i Waynwoodów były wymalowane odpowiednio w pierwszym i trzecim polu, ale w drugim i czwartym polu nosił księżyc i sokoła rodu Arrynów. Słowiczkowi się to nie spodoba.
Odezwał się ser Wallace:
— Czy jesteśmy o-o-ostatni?
— Tak, ser – odpowiedziała Myranda Royce, nie zwracając uwagi na jego jąkanie.
— K-k-kiedy rozpoczną się z-z-zawody?
— Och, ufam, że niebawem — powiedział Randa. — Niektórzy z uczestników są tu już niemal od całego księżyca, spożywając mięso i miód pitny mojego ojca. Wszyscy to dobre chłopaki i bardzo odważne… ale jedzą raczej dużo.
Waynwoodowie się roześmiali, a nawet na twarzy Harry’ego Dziedzica pojawił się cień uśmiechu.
— Na szlakach padał śnieg. Inaczej bylibyśmy tu wcześniej — rzekła lady Anya.
— Gdybyśmy wiedzieli, że taka piękność będzie nas wyczekiwać u bram, przylecielibyśmy — wypalił ser Roland. Choć jego słowa były skierowane do Myrandy Royce, wymawiając je, uśmiechnął się do Alayne.
— Aby latać, trzeba mieć skrzydła — odpowiedziała Randa. — A są pewnie tutaj rycerze, którzy mogą mieć coś do powiedzenia w tej sprawie.
— Czekam na porywające dyskusje. — Ser Roland zeskoczył z konia, odwrócił się do Alayne i uśmiechnął się. — Słyszałem, że córka lorda Littlefingera była pięknej twarzy i pełna uroku, ale nikt nigdy nie powiedział mi, że jest złodziejką.
— Pomawiasz mnie, ser. Nie jestem złodziejką!
Ser Roland położył rękę na sercu.
— To jak wytłumaczysz tę dziurę w klatce piersiowej, z której ukradłaś mi serce?
— On tylko się przek-k-komarza, moja pani — wyjąkał ser Wallace. — Mój b-b-bratanek nigdy nie miał s-s-serca.
– Koło Waynwoodów ma złamaną szprychę, a my mamy tutaj naszego wujka. — Ser Roland trzepnął Wallace’a za uchem. — Giermkowie powinni być cicho, gdy przemawiają rycerze.
Ser Wallace zaczerwienił się.
— Ja już nie jestem g-giermkiem, moja pani. Mój b-bratanek b-bardzo dobrze to wie, że jestem r-r-ry-r-r-ry…
— Pasowanym? – zasugerowała delikatnie Alayne.
— Pasowanym. – potwierdził z wdzięcznością Wallace Waynwood.
Robb byłby w jego wieku, jeśli by jeszcze żył, ale nie mogła uniknąć myśli, że Robb umarł jaki król, a to jest tylko chłopiec.
— Mój pan ojciec przydzielił wam pokoje w Wieży Wschodniej — poinformowała Myranda lady Waynwood. — Ale obawiam się, że twoi rycerze będą musieli dzielić łoża. Księżycowe Wrota nigdy nie były przeznaczone do tego, by gościć tak wielu szlachetnych odwiedzających.
— Będziesz mieszkał w Sokolej Wieży, ser Harroldzie — włączyła się do rozmowy Alayne. Daleko od Słowiczka. Wiedziała, że było to zamierzone. Petyr Baelish nie zostawiłby takiej rzeczy przypadkowi. – Jeśli pozwolisz, zaprowadzę cię osobiście do twych komnat.
Tym razem jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Harry’ego. Uśmiechnęła się tylko dla niego i odmówiła cichą modlitwę do Dziewicy. Proszę, on nie musi mnie kochać, po prostu spraw, żeby był taki jak ja, tylko trochę. To by na razie wystarczyło.
Ser Harrold spojrzał na nią chłodno.
— Dlaczego miałbym pozwolić na bycie prowadzonym dokądkolwiek przez bękarcicę Littlefingera?
Wszyscy trzej Waynwoodowie spojrzeli na niego z ukosa.
— Jesteś tu gościem, Harry — przypomniała mu lady Anya lodowatym głosem. — Lepiej o tym pamiętaj.
Zbroją damy jest jej uprzejmość. Alayne czuła, jak krew napływa jej do twarzy. Tylko żeby nie było łez, modliła się. Proszę, proszę, nie mogę płakać.
— Jak sobie życzysz, ser. A teraz, jeśli mi wybaczysz, bękarcica Littlefingera musi znaleźć swojego pana ojca i powiedzieć mu, że przybyłeś, abyśmy mogli rozpocząć jutro turniej. I niech się twój koń potknie, Harry Dziedzicu, żebyś spadł na swoją głupią głowę w pierwszej potyczce.
Pokazała Waynwoodom kamienną twarz, gdy mamrotali krępujące przeprosiny za ich towarzysza. Kiedy skończyli, odwróciła się i uciekła.
W pobliżu twierdzy wbiegła na oślep w ser Lothora Brune’a i prawie zwaliła go z nóg.
— Harry Dziedzic? Harry Dupa jak dla mnie. To tylko giermek z zadartym nosem.
Alayne była tak wdzięczna, że go przytuliła.
— Dziękuję. Widziałeś mojego ojca, ser?
— Jest w podziemiach — odpowiedział ser Lothar. Sprawdza spichlerze lorda Nestora z lordem Graftonem i lordem Belmorem.
Podziemia były duże, ciemne i brudne. Alayne zaświeciła kaganek i przytrzymała spódnicę, gdy schodziła. W pobliżu dna usłyszała donośny głos lorda Graftona i podążyła za nim.
— Kupcy chcą kupować, a lordowie chcą sprzedawać — mówił przedstawiciel z Gulltown, gdy ich znalazła. Grafton, chociaż nie był wysokim mężem, posiadał szerokie i grube bary. Jego włosy były szopą w kolorze brudnego blond. — Jak mam to zatrzymać, mój panie?
— Ustaw strażników w dokach. Jeśli zajdzie taka potrzeba, zajmij statki. Sposób nie ma tu znaczenia, byle żadne jedzenie nie opuściło Doliny.
— Ale te ceny! – protestował gruby lord Belmore. — Te ceny są bardziej niż uczciwe.
— Mówisz, że więcej niż uczciwe, mój panie. A dla mnie zbyt wygórowane. Wstrzymajcie się. Jeśli zajdzie taka potrzeba, kup sobie jedzenie i je przechowuj. Zbliża się zima. Ceny muszą pójść w górę.
— Być może… — powiedział Belmore z powątpiewaniem.
— Spiżowy Yohn nie będzie czekać — poskarżył się Grafton. — On nie musi wysyłać niczego przez Gulltown, ma swoje porty. Podczas gdy my gromadzimy nasze zbiory, Royce i inni lordowie Deklaranci zmieniają je w srebro, możesz być tego pewny.
— Miejmy nadzieję, że tak właśnie czynią — powiedział Petyr. — Kiedy ich składy będą puste, będą potrzebować każdego skrawku tego srebra, żeby kupić pożywienie od nas. A teraz, jeśli pozwolisz mi, mój panie, to wydaje mi się, że potrzebuje mnie moja córka.
— Lady Alayne — zagaił lord Grafton. — Wyglądasz bardzo energicznie z rana.
— To miło z twojej strony, panie. Ojcze, przepraszam, że przeszkadzam, ale myślałam, że chcesz wiedzieć, że przybyli Waynwoodowie.
— Jest z nimi ser Harrold?
Straszny ser Harrold.
— Owszem.
Lord Belmore zaśmiał się.
— Nigdy nie sądziłem, że Royce pozwoli mu przyjechać. Jest ślepy, czy jedynie głupi?
— Jest honorowy. Czasami sprowadza się to do tego samego. Jeśli pozbawiłby chłopca szansy wykazania się, mogłoby to stworzyć nić niezgody między nimi, więc dlaczego nie pozwolić mu się zetrzeć w szrankach? Chłopiec w żaden sposób nie ma wystarczających umiejętności, aby wygrać miejsce wśród Skrzydlatych Rycerzy.
— Zapewne nie — odrzekł niechętnie Belmore. Lord Grafton pocałował Alayne w rękę i dwaj lordowie odeszli, zostawiając ją samą z jej panem ojcem.
— Chodź ze mną — powiedział Petyr. Wziął ją za rękę i poprowadził w głąb podziemi, obok pustego lochu. — A jak twoje pierwsze spotkanie z Harrym Dziedzicem?
— On jest straszny.
— Świat jest pełen grozy, moja droga. Powinnaś już o tym dobrze wiedzieć. Widziałaś wystarczająco wiele.
— To prawda. – przyznała. – Ale dlaczego musi być tak okrutny? Nazwał mnie twoją bękarcicą. Na dziedzińcu, na oczach wszystkich.
— Nic poza tym o tobie nie wie, więc właśnie kimś takim dla niego jesteś. Zaręczyny nie były jego pomysłem, a Spiżowy Yohn bez wątpienia ostrzegł go przed moimi zagrywkami. Jesteś moją córką. On ci nie ufa i uważa, że jesteś od niego gorsza.
— Cóż, nie jestem. Może myśli, że jest jakimś wielkim rycerzem, ale ser Lothor mówi, że to tylko giermek z zadartym nosem.
Petyr objął ją ramieniem.
— Tak jest, ale jest on również spadkobiercą Roberta. Zabranie Harry’ego do tego miejsca było pierwszym krokiem w naszym planie, ale teraz musimy go zatrzymać i tylko ty możesz to zrobić. Ma słabość do ładnych twarzy, a czyja twarz jest ładniejsza niż twoja? Oczaruj go. Usidlij go. Omotaj.
— Nie wiem, w jaki sposób — odpowiedziała żałośnie.
— Och, myślę, że wiesz — powiedział Littlefinger z jednym z tych uśmiechów, które nie obejmują jego oczu. — Będziesz dziś wieczorem najpiękniejszą kobietą na sali, tak wspaniałą jak twoja pani matka w twoim wieku. Nie mogę posadzić cię na podium, ale będziesz miała honorowe miejsce powyżej soli i pod kinkietem. Ogień będzie świecił w twoich włosach, więc każdy będzie mógł zobaczyć, jaką piękną masz twarz. Trzymaj dobrą, długą łyżkę pod ręką, aby odganiać się od giermków, słodka. Nie chcesz mieć zielonych chłopców pod stopami, gdy rycerze będą prosić cię o wsparcie w turnieju.
— Kto poprosi o wsparcie bękarcicę?
— Harry, jeśli ma on rozum chociażby równy gęsi… ale nie zgódź się. Wybierz innego chwata i sprzyjaj jemu. Nie chcesz być postrzegana jako nadgorliwa.
— Nie chcę — zgodziła się Alayne.
— Lady Waynwood będzie nalegać, żeby Harry z tobą zatańczył, możesz być tego pewna. To będzie twoja szansa. Uśmiechaj się do chłopca. Dotykaj go, gdy będziesz mówić. Drażnij go, żeby wzbudzić jego dumę. Jeśli będzie na to reagował, powiedz mu, że czujesz się słabo i poproś go, by zabrał cię na zewnątrz, abyś mogła zaczerpnąć świeżego powietrza. Żaden rycerz nie może odrzucić takiej prośby od urodziwej dziewczyny.
— Wiem — odrzekła. — Ale on uważa, że jestem bękarcicą.
— Piękną bękarcicą i córką Lorda Protektora. — Petyr przyciągnął ją do siebie i pocałował w oba policzki. — Noc należy do ciebie, moja droga. Zawsze o tym pamiętaj.
— Postaram się, ojcze — powiedziała.
Na uczcie spełniło się wszystko, co obiecał jej ojciec. Sześćdziesiąt cztery dania były serwowane na cześć sześćdziesięciu czterech zawodników, którzy przebyli długą drogę, żeby walczyć o srebrne skrzydła przed swoim lordem. Z rzek i jezior przybyli szczupak, pstrąg i łosoś, z mórz krab, dorsz i śledź. Były kaczki i kapłony, pawie w swoim upierzeniu i łabędzie w mleku migdałowym. Nadziewane świnie serwowane z jabłkami w pyskach, a trzy ogromne aurochy piekły się w całości na wielkich rożnach na zamkowym dziedzińcu, ponieważ nie zmieściły się do drzwi kuchennych. Gorące bochenki chleba wypełniały stoły na kozłach w sali lorda Nestora i wielkie koła sera zwisały ze sklepienia. Masło było świeżo ubite; były też pory i marchew, smażona cebula, buraki, rzepa, pasternak.
A najlepsze ze wszystkich dań było niezwykle subtelne — kucharze lorda Nestora przygotowali ciasto z cytryny w kształcie Lancy Olbrzyma, ozdobione małym Orlim Gniazdem.
Dla mnie — pomyślała Alayne, gdy je przywieźli. Słowiczek też kochał cytrynowe ciasta, ale dopiero gdy mu powiedziała, że to są jej ulubione. Placek zużył każdą cytrynę dostępną w Dolinie, ale Petyr obiecał, że pośle do Dorne po więcej.
Były również prezenty, wspaniałe prezenty. Każdy z uczestników otrzymał pelerynę przetykaną srebrną nicią i lapisową broszkę w kształcie pary skrzydeł sokoła. Solidne, stalowe sztylety zostały darowane braciom, ojcom i przyjaciołom, którzy przybyli, aby oglądać turniej. Dla ich matek, sióstr i pań przytargano bele jedwabiu i koronek z Myr.
— Lord Nestor ma hojną rękę. — Alayne usłyszała ser Edmunda Breakstone’a.
— To hojna ręką i hojny paluszek — lady Waynwood odpowiedziała z ukłonem w stronę Petyra Baelisha. Breakstone szybko zrozumiał aluzję. Prawdziwym źródłem tej hojności nie był lord Nestor, ale Lord Protektor.
Gdy ostatnie danie zostało podane i zjedzone, stoły podniesiono z kozłów, żeby wyczyścić podłogę na taniec, a muzycy zostali sprowadzeni.
— Nie ma śpiewaków? — zapytał Ben Coldwater.
— Mały lord nie może ich zdzierżyć — odpowiedział ser Lymond Lynderly. — Od czasu Marilliona.
— Ach… to był człowiek, który zamordował lady Lysę, prawda?
Alayne postanowiła się odezwać.
— Jego śpiew bardzo jej się podobał, a ona być może okazała mu zbyt dużą łaskawość. Kiedy poślubiła mego ojca, muzyk oszalał i wypchnął ją przez Księżycowe Drzwi. Lord Robert od tego czasu nienawidzi śpiewu. Ale muzykę lubi nadal.
— Takoż i ja — rzekł Coldwater. Wstając, zaoferował Alayne rękę. — Czy obdarzysz mnie pani tym zaszczytem i zatańczysz ze mną?
— Jesteś bardzo miły, panie — odpowiedziała, gdy prowadził ją do podłogi tanecznej.
Był jej pierwszym partnerem tanecznym tego wieczora, ale z pewnością nie ostatnim. Tak jak obiecał Petyr, młodzi rycerze gromadzili się wokół niej, starając się o zostanie jej faworytami. Po Benie przyszedł Andrew Tollett, przystojny ser Byron, czerwononosy ser Morgarth i ser Shadrich Szalona Mysz. Następnie ser Albar Royce, tęgi i nudny brat Myrandy, a także dziedzic lorda Nestora. Tańczyła ze wszystkimi trzema Sunderlandami, z których żaden nie miał błon między palcami, choć nie mogła się wypowiedzieć o palcach stóp. Uther Shett pojawił się, żeby prawić jej oślizgłe komplementy, nadeptując na stopy, ale za to ser Targon Halfwild okazał się być wcieleniem uprzejmości. Następnie odbił ją ser Roland Waynwood i rozbawił szyderczymi komentarzami o połowie innych rycerzy w sali. Jego wuj Wallace próbował zrobić to samo, ale słowa nie wychodziły z jego ust. Alayne w końcu zlitowała się nad nim i zaczęła szczebiotać wesoło, aby oszczędzić mu wstydu. Kiedy taniec dobiegł końca, przeprosiła i wróciła na swoje miejsce, aby napić się wina.
A tam stał Harry Dziedzic we własnej osobie: wysoki, przystojny, zachmurzony.
— Lady Alayne. Mogę z tobą zatańczyć?
Zastanawiała się przez chwilę.
— Nie. Nie wydaje mi się.
Kolor pojawił się na jego policzkach.
— Byłem niewybaczalnie niegrzeczny dla ciebie na dziedzińcu. Musisz mi wybaczyć.
— Muszę? — Odrzuciła włosy, pociągnęła łyk wina, zmusiła go do czekania. — Jak można wybaczyć komuś, kto był niewybaczalnie niegrzeczny? Wytłumaczysz mi to, ser?
Ser Harrold wyglądał na zmieszanego.
— Proszę. Jeden taniec.
Oczaruj go. Usidlij go. Omotaj.
— Skoro nalegasz.
Skinął głową, podał jej ramię i poprowadził ją na podłogę taneczną. Gdy czekali na wznowienie muzyki, Alayne spojrzała na podium, gdzie lord Robert siedział i wpatrywał się w nich. Proszę, modliła się, nie pozwól mu zacząć drgać i się trząść. Nie tutaj. Nie teraz. Maester Coleman pewnie podał mu odpowiednio silną dawkę makowego mleka przed ucztą, ale i tak…
Następnie muzycy zagrali melodię i zatańczyła.
Powiedz coś — naciskała siebie samą. Ser Harry nigdy cię nie będzie kochał, jeśli nie będziesz mieć odwagi, by się do niego odzywać. Czy powinna mu powiedzieć, że jest dobrym tancerzem? Nie, prawdopodobnie słyszał to już kilkanaście razy dzisiejszego wieczoru. Poza tym Petyr powiedział, że nie powinna wydawać się zbytnio gorliwa. Zamiast tego powiedziała:
— Słyszałam, że zostaniesz ojcem.
To nie było coś, co większość dziewczyn powiedziałaby swoim przyszłym narzeczonym, ale chciała zobaczyć, czy ser Harrold skłamie.
— Już po raz drugi. Moja córka Alys ma już dwa lata.
Twoja bękarcia córka Alys — pomyślała Alayne, ale odrzekła:
— Ta ma chyba inną matkę?
— Tak. Cissy była ładna, kiedy ją sobie powziąłem, ale poród uczynił ją grubą niczym krowa, więc lady Anya załatwiła jej ślub z jednym z jej zbrojnych. Inaczej jest z Szafranem.
— Szafranem? — Alayne starała się nie śmiać. — Naprawdę?
Ser Harrold miał skłonność do rumienienia.
— Jej ojciec mówi, że jest cenniejsza niż złoto dla niego. To bogaty człowiek, najbogatszy w Gulltown. Zbił majątek na przyprawach.
— Jak będzie nazywać się dzidzia? — zapytała. — Cynamon, jeśli będzie dziewczyną? Goździk, jeśli będzie chłopcem?
To spowodowało, że prawie się potknął.
— Moja pani lubi żartować.
— Skądże.
Petyr zawyje, gdy powiem mu, co powiedziałam.
— Muszę zaznaczyć, że Szafran jest bardzo piękna. Wysoka i szczupła, z dużymi brązowymi oczami i włosami jak miód.
Alayne podniosła głowę.
— Piękniejsza niż ja?
Ser Harrold studiował jej twarz.
— Jesteś wystarczająco urodziwa, przyznaję. Gdy lady Anya pierwszy raz powiedziała mi o tym ożenku, bałem się, że możesz wyglądać jak twój ojciec.
— Mała, spiczasta bródka i tym podobne rzeczy? — roześmiała się Alayne.
— Nigdy nie miałem na myśli…
— Mam nadzieję, że w szrankach radzisz sobie lepiej niż w słowach.
Przez chwilę patrzył w szoku. Ale gdy piosenka się kończy, wybuchnął śmiechem.
— Nikt nie mówił mi, że jesteś mądra.
Ma dobre zęby — pomyślała. Proste i białe. I kiedy się uśmiecha, ma najpiękniejsze dołeczki. Przejechała palcem po jego policzku.
— Jeśli kiedykolwiek dojdzie do naszych zaślubin, będziesz musiał wysłać Szafran z powrotem do jej ojca. Będę dla ciebie wszystkimi przyprawami, jakich zapragniesz.
Uśmiechnął się.
— Będę cię trzymać za słowo, moja pani. Zanim to nadejdzie, mogę nosić twoją chustkę w turnieju?
— Nie możesz. Jest obiecana… innemu. — Nie była jeszcze pewna komu, ale wiedziała, że kogoś znajdzie.
Tłumaczenie: Łukasz Kryska
Korekta: Grupa Hatak
Autor obrazu: Yulia Nikolaeva
Udostępniamy tekst wyłącznie jako tłumaczenie dla fanów, które zostanie zdjęte ze strony z chwilą ukazania się oficjalnego przekładu. Autorem rozdziału jest George R. R. Martin.