Wraz ze zbliżającym się finałowym sezonem “Gry o tron” coraz więcej aktorów — w tym także tych, którzy nie biorą już udziału w produkcji — zabiera głos w sprawie przyszłych i przeszłych wydarzeń w serialu. Nie inaczej jest z Seanem Beanem, czyli serialowym Nedem Starkiem. Udzielił on wywiadu serwisowi Entertainment Weekly.
W odpowiedzi na pytanie o to, czy twórcy serialu zdradzili mu prawdę o pochodzeniu Jona Snowa, aktor zaprzeczył, mówiąc:
Nie. Podobnie jak wszystkie inne ważne informacje w “Grze o tron”, to również było trzymane w ścisłej tajemnicy. Myślę, że na tym także polega magia tego serialu — dzięki takim zabiegom każdy taki fabularny zwrot akcji jest bardzo spotęgowany. Na samym początku twórcy przedstawili mi tylko zarys pierwszego sezonu.
Aktor odniósł się także do niesłabnącego — mimo śmierci w pierwszym sezonie — wpływu postaci Neda na serial:
To bardzo honorowy, szczery i prawy człowiek. Nie stroni jednak od “czarnej roboty”, własnoręcznie dokonując egzekucji uciekiniera z Nocnej Straży na samym początku. Zawsze stara się też być sprawiedliwy, przez co bez względu na wszystko trzyma się swoich zasad. Dlatego zupełnie nie był przygotowany na świat spisków i zdrad, jaki zastał w Królewskiej Przystani. Myślę, że był to smutny widok — oglądanie, jak ten nowy świat stopniowo go pożera. Jednak do końca zachował honor oraz uczciwe podejście do świata i według mnie właśnie to zapadło widzom w pamięć. To jeden z bardzo wielu w pełni dobrych ludzi w tym serialu i został takim do samego końca. Przekazał te cechy także swoim córkom i synom, przez co serial tylko zyskał.
Warto też wspomnieć, że Sean Bean był jednym z niewielu członków początkowej obsady, którzy nakręcili pierwszą, później odrzuconą wersję odcinka pilotażowego. Aktor odniósł się więc do różnic między pierwszą a finalną wersją pierwszego odcinka:
Byłt to niejako eksperyment. Próbowano odwzorować cały świat przedstawiony — wojujące frakcje, magię, piękno i zdradę. Wydaje mi się, że bardzo trudno było zawrzeć to wszystko już w pierwszym odcinku i może dlatego ucierpiała na tym fabuła. W końcu niemożliwym jest zawarcie całego “ducha” tego serialu już w pierwszym odcinku. Pamiętam [w pierwszej, porzuconej wersji odcinka pilotażowego — przyp. red] scenę z Branem i jego rodzicami przy czardrzewie w Winterfell, którzy rozmawiali z nim o życiu. Isaac był wtedy bardzo młody, miał też kilka fajnych scen z Maisie Williams [serialową Aryą — przyp. red.]. Pamiętam też bankiet wyprawiony na cześć króla Roberta. Spotkali się tam przedstawiciele wszystkich ważniejszych rodów i czuć było to napięcie między nimi, którego skutki możemy obserwować w późniejszych odcinkach.
źródło: ew.com