W rozmowie z GQ Sophie Turner (Sansa Stark) mówi m. in. o lokach Kita Harringtona (Jon Snow), wszechobecnej śmierci w serialu oraz o wcielaniu się w rolę Sansy. Zapraszamy do zapoznania się z fragmentami wywiadu.
GQ: Czyje włosy wymagają więcej czasu na stylizację – twoje czy Kita Harringtona?
To dobre pytanie. Jeśli to zależałoby od Kita, jego włosy byłyby stylizowane dłużej niż moje, ale to stylizacja moich włosów zajmuje więcej czasu. On się budzi i jego włosy układają się naturalnie. Ma perfekcyjne loki. Wygląda niesamowicie. Układanie moich włosów zajmuje trochę czasu. Nie budzę się wyglądając jak Kit Harrington.
Jaki jest jego sekret? Jak on to robi?
Zabiłby mnie, gdyby to usłyszał, ale gdy mamy pojawić się na czerwonym dywanie, on stoi przed lustrem godzinami. Widziałam to na własne oczy. Nawet jeśli budzi się perfekcyjny, to dla niego jego wygląd nie jest wystarczająco dobry. I na pewno zabije mnie za to, że wam to zdradzam.
Czy kiedykolwiek widząc, jak Maisie (Arya Stark) zabija ludzi w serialu, pomyślałaś, że nie możesz się doczekać, aż Sansa zacznie robić to samo?
Tak, oczywiście. Przez wszystkie dotychczasowe sezony, widząc biegającą w spodniach i wymachującą mieczem Aryę, myślałam sobie, że musi to być naprawdę niezła frajda. Sansa nigdy tak nie postępuje. Jej bronią jest umysł, intelekt.
Czy przewracając strony scenariusza kiedykolwiek bałaś się, że Sansa może umrzeć?
O mój Boże, cały czas jestem przerażona.
Czy to strach, który towarzyszy wszystkim aktorom serialu?
Tak, to szalone uczucie. Prawie każdego dnia na planie zastanawiamy się, kto będzie następny. To prawie jak życie w „Blair Witch Project” .
Co dzieje się na planie, gdy jakaś postać ginie?
Zawsze jest dużo picia w barze, ale teraz do tego przywykliśmy. Zwykliśmy urządzać konkretne imprezy, gdy dane postaci umierały, ale teraz ginie ich tak wiele, że nie możemy sobie na to pozwolić, bo nie możemy wychodzić co noc.
Wydaje się, że aby zagrać Sansę, zawsze musisz odnaleźć w sobie mrok, ale na Instagramie czy Twitterze jesteś osobą, która daje pozytywną energię. Jesteś świadoma tego kontrastu? To coś, co robisz, żeby pokazać ludziom, jaka naprawdę jesteś?
Nie wiem, czy robię wszystko, co w mojej mocy, aby być szczęśliwa, kiedy kręcę ten przygnębiający serial. Nie wiem, czy to zamierzona i świadoma rzecz, ale na pewno jestem bardzo szczęśliwą osobą. Aby zagrać Sansę, trzeba wejść w jej umysł, ale zostawiasz to w pracy. Nigdy nie biorę tego do domu. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że kiedy jesteś na planie, jesteś narażona psychicznie. To nie jest tak, że muszę być Sansą przez cały dzień. Czasami masz dwie godziny przerwy pomiędzy ujęciami, kiedy idziesz posiedzieć z resztą obsady i nie możesz po prostu siedzieć z nimi będąc cicho i czując się nieszczęśliwy przez cały dzień. Stan, w którym jestem, grając moją postać, trwa 15 minut, a potem powracam do rzeczywistości. To nigdy na mnie specjalnie nie oddziaływało.
Więc nigdy w nocy nie boisz się przed kręceniem strasznej sceny?
Nie, zostawiam to w pracy. Jeślibym to robiła, miałoby to na mnie niszczący wpływ. Zostawiam to za sobą. Pozbywam się Sansy. Ona nie jest mną.
źródło: gq.com
Autor: Magdalena Trawka