Po raz kolejny „Gra o tron” uzyskała statuetkę Emmy za najlepszy serial dramatyczny po raz drugi z rzędu! Zeszłej niedzieli, osiemnastego września, odbyło się ostatnie już rozdanie tychże nagród.
Przypominamy: w tym roku serial Benioffa i Weissa został nominowany aż dwadzieścia trzy razy. Podczas tegorocznej gali zdobył jedenaście statuetek, co daje mu w sumie trzydzieści osiem nagród Emmy od początku emisji, czyniąc go najlepiej nagradzanym serialem. Pobił on tym samym rekord „Frasiera”, który ma ich trzydzieści siedem.
Dan Weiss tak podsumował ten sukces:
Jesteśmy tu, ponieważ George R. R. Martin stworzył świat, w którym teraz żyjemy i gramy.
W tym roku nie obyło się bez żartów politycznych. Głównym źródłem kpin aktorów i twórców był kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donald Trump. Conleth Hill, odtwórca roli Varysa, zapytany jak Trump poradziłby sobie z polityką w Westeros, odparł:
Mamy za dobry gust, żeby kogoś takiego obsadzić.
Niestety, w tym roku obyło się bez nagród dla aktorów drugoplanowych. Choć nominowano aż sześciu aktorów (Kita Harringtona, Petera Dinklage, Lenę Headey, Emilię Clarke, Maisie Williams oraz Maxa von Sydow), żaden z nich nie uzyskał Emmy. Wielka szkoda, warto jednak pamiętać, że aktorki mierzyły się między innymi z Maggie Smith, która to właśnie została nagrodzona w tym roku.
„Gra o tron” zdobyła również statuetki w kategorii:
- Najlepsza reżyseria – serial dramatyczny (Miguel Sapochnik, reżyser takich odcinków jak „Bitwa Bękartów” i „Wichry Zimy”)
- Najlepszy scenariusz – serial dramatyczny (David Benioff, Dan Weiss)
Jak sądzicie? Czy to zasłużone nagrody? Czy jedenaście do dwudziestu trzech to dobry wynik?