Na żadnym szanującym się konwencie fantastyki nie może zabraknąć cosplayerów. Tak było i tym razem – na XII Dniach Fantastyki we Wrocławiu.
Wśród licznych kolorowych postaci, moją uwagę zwróciła drobna, wesoła dziewczyna, która zapowiadała, że wcieli się w Visenyę Targaryen – zaintrygowało mnie to. (Dla przypomnienia: Visenya Targaryen była starszą z sióstr Aegona I – drugą była Rhaenys. Władała mieczem z valyriańskiej stali – Czarną Siostrą.)
Visenya, Aegon I, Rhaenys – autor Roman Papsuev (Amok)
Kostium Karoliny „Ayeshy” Buczek zrobił wrażenie na widzach i sędziach konkursu Cosplay. Sama Ayesha zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań. A efekty pracy, którą włożyła w stworzenie kostiumu możecie obejrzeć w galerii pod wywiadem.
Cześć Karolino, zacznijmy od standardowego pytania, niczym z brukowca. Co sprawiło, że zainteresowałaś się cosplayem? Pamiętasz swój pierwszy publiczny występ i strój?
Cześć! Od zawsze uwielbiam fantasy i wszelkie „bale maskowe”, choćby na zwykłych domówkach. W końcu udało mi się to połączyć. Zgłaszając się na pierwszy w życiu cosplay nie wiedziałam nawet co oznacza to słowo. Przeszło dwa lata temu, gdy Uniwersytet Warszawski zorganizował spotkanie z okazji premiery 4 sezonu GoT (tak! Znów ta Gra o Tron), organizatorzy zachęcili uczestników do brania udziału w konkursie strojów. Przez niespełna tydzień z pasją szyłam skrzydła smoka, tworząc luźną interpretację Viseriona. Chyba można uznać to za mój pierwszy cosplay. Natomiast pierwszy „profesjonalny” strój stworzyłam rok temu (także na DFy) i była nim Maleficent z filmu Disneya „Czarownica”.
W Pieśni Lodu i Ognia znajdziemy wielu charakterystycznych bohaterów, Visenya Targaryen nie jest zbyt popularną postacią, skąd więc pomysł na taki właśnie cosplay?
Mój cosplay zaczął się od PLiO i postanowiłam powrócić do korzeni. Każdy cospleyer chce mieć broń, bo broń jest fajna. Chce mieć strój, którego nie będzie mało kolejnych 50 uczestników konwentu… I tu jest problem z serią Martina. Stwórz postać kobiecą spełniającą choć jedno kryterium… Oczywiście mamy Brienne, ale kiepski to cosplay dla osoby mającej metr sześćdziesiąt w kapeluszu… [śmiech] Na Aryę jestem za stara (choć ta HBOwska by przeszła, ale nie mówmy o serialu…). W końcu coś wymyśliłam i nie była to wcale Visenya. Zaczęłam nad tym pracować, aż nastał Falkon (przykro mi, nie zdradzę tamtego pomysłu, bo kostium nie jest skończony). Na Falkonie poznałam Groźnego. Występował on w cosplayu Aegona Zdobywcy i szukał sobie sióstr. To było coś dla mnie! Wybór Visenyi był oczywisty – ileż innych Targaryenów dożyło takiego wieku!
Twój kostium jest bardzo złożony, chociaż może nie widać tego na pierwszy rzut oka. Z ilu i z jakich elementów się składa?
Nawet ostatnio to liczyłam pakując się i sprawdzając, czy czegoś nie zostawiłam… Mam tę kartkę! A więc wychodzi 11 elementów podstawowych, są to: peruka, korona, fioletowe soczewki, „wams”, płaszcz, pierścień, pas do miecza, pochwa, miecz, spodnie i buty. O niczym nie zapomniałam?
Jak wygląda praca nad strojem? Wiem, że właściwie wszystkie jego elementy wykonałaś sama, które z nich sprawiły Ci największą trudność?
Nie wiem czy „trudność” to odpowiednie słowo. Gdy jakiś element jest bardziej wymagający, stanowi dla mnie tym lepszą zabawę. Czego nie lubię? Elementów parzystych. Zrobię jeden but, powtórka z drugim, wyhaftuję jeden rękaw – powtórka z kolejnym… Nuuuda… Nie lubię też przyszywać rękawów, w tym stroju przyszywałam je i odpruwałam z 4, 5 (?) razy… pozostawię to bez komentarza.
Elementy obiektywnie trudne to na pewno miecz – nie widać tego na zdjęciach, ale moja broń jest wyważona (historia ze sklepu z metalami – ja: poproszę coś, tylko by to coś było małe i ciężkie, sprzedawca (s): a po co to pani?, ja: by coś obciążyć, s: ale co konkretnie?, ja: rękojeść miecza, s: O_o ). Pomijając ten nieszczęsny metal (kupiłam takie ołowiane cósie, nie pytajcie jak się zwą i do czego służą), mój miecz to tektura, oczywiście w środku ma pręt (pręty do zazdrostek – nowa ulubiona zabawka!). A sama tektura jest polerowana, żłobiona, utwardzana, malowana i lakierowana (jak ktoś myślał, że remont jest najlepszym sposobem na zdobycie kurzu w ilościach hurtowych – dementuję). Rękojeść jest wymodelowana z masy solno-wikolowej.
Kolejny wymagający element to haft Targaryeńskiego smoka na plecach płaszcza. Najpierw trzeba gadzinę narysować w odpowiedniej wielkości, potem wygrzebać z szafki kuchennej papier śniadaniowy i smoczysko odrysować. Następnie „naszyć” rysunek na materiał. Wyrwać resztki papieru i wypełnić wzór wełną. Zabawa na dobry miesiąc, jak ktoś ma nadmiar wolnego czasu.
Najgorsza była pochwa. Składa się z trzech warstw: podszewka („fajny” dźwięk przy wyciąganiu broni), utwardzana i „wikolowana” tektura (twardość grubego plastiku) i skóra. Ze skórą jest najgorzej, a zwłaszcza z naszyciem tego wzoru, miejscami było to zszywanie nawet 6 warstw skóry! Moje palce były całe w dziurkach, dzięki temu pięknie krwawiły przy każdym dotyku. Połamałam też kilka igieł… Ogranicza to znacznie pracę i dodatkowo ją wydłuża.
Reszta to dużo projektowania, szycia, klejenia i kombinowania (dlaczego to do tego nie psuje, skoro według wszystkich znaków na niebie i ziemi powinno?). I owszem, jedyne elementy, których nie wykonałam to: peruka, soczewki i podeszwy do butów. Nawet guziki, wkładki, czy ozdoby do włosów są moim dziełem. ( śmiech)
Ile czasu zabrało Ci stworzenie stroju Visenyi?
Nie licząc projektowania i zbierania materiałów – ponad 4 miesiące. Z tego miesiąc to haft, kolejny to miecz, pochwa, ale reszta nie jest aż tak czasochłonna.
Czy dobry cosplay musi wiązać się z dużymi wydatkami? Gdzie szukasz materiałów?
Kocham to pytanie! Narażę się wielu cosplayerom, którzy kupują materiały w hurtowniach, zamawiają odlewy kryształków, etc. i wydają na to po kilka ładnych tysięcy. Dobry kostium nie musi tyle kosztować, wystarczy trochę chcieć, trochę pozwiedzać swoje miasto i okolicę, trochę pokombinować i mieć mnóstwo czasu. Zapisywałam każdą nitkę, którą kupiłam do kostiumu Visenyi. Podsumowując: 183 złote i 12 groszy, do tego peruka 60zł + koszty przesyłki oraz soczewki, które kosztowały około 50 zł.
Poszukiwania zaczynam od ciucholandów. To, że ubranie jest zniszczone, nie znaczy, że materiał także. Kupujesz porwaną skurzaną kurtkę z nietkniętymi plecami za 2 złote – starczy na pochwę. W sklepie od 100 zł do (podajcie dowolną sumę) za metr. Są także ciucholandy z nowymi ubraniami, a więc i z nowych materiałów – trafiły tam z likwidowanych sklepów. W stroju Visenyi znajduje się wiele sztucznych rubinów (ponad 50) – w sklepie to koszt zaczynający się od około 60 gr a kończący się na około 4 zł za sztukę. Na przykład ja kupiłam zniszczoną sukienkę wyszywaną rubinami, odprułam rubiny i poprzycinałam je do odpowiednich kształtów.
Oczywiście nie wszystko można kupić z drugiej ręki, najwięcej kasy idzie na głupotki, typu: wstążeczki, zaczepki, mulina, nici, kleje, lakiery.
To, że jesteś fanką Pieśni Lodu i Ognia to sprawa oczywista, oglądasz też serial? Komu kibicujesz w książkach a komu w serialu?
Oglądam. Niestety ten twór z sezonu na sezon staje się coraz słabszy. Do 3 sezonu włącznie było super. Miało to sens, charakter, fabułę, piękne zdjęcia, świetnych aktorów, a nawet jakąś głębię. Obecnie zostały tylko świetne zdjęcia i aktorzy.
Może w ten sposób: najbardziej lubię Jaimego i Brienne, dalej Cersei, Tywina, Brana, Sama, Mellisandre – długo by wymieniać. Nie lubię Tyriona. Komu kibicuję? Jeśli chodzi o tron to chyba nikomu, nikt się do władzy nie nadaje. Jestem za rozpadem na siedem osobnych królestw. W serialu kibicuję Bryanowi Cogmanowi, by przejął rolę DeDeków, wtedy serial znacznie zyska.
Czy konkursy cosplayowe są bardzo stresujące? Jak wyglądają relacje między uczestnikami? Podziwiasz kogoś szczególnie?
Relacje między uczestnikami konkursów cosplay są absolutnie fantastyczne! Gdyby ludzie traktowali w ten sposób swoich konkurentów w innych dziedzinach, świat byłby lepszy. Między nami nie ma rywalizacji, jeśli komuś coś się zniszczy, ktoś inny pomoże mu to naprawić, zawsze też wspieramy się i kibicujemy sobie wzajemnie na występach.
To nie jest kwestia podziwiania, a bardziej wdzięczności za wsparcie, które uzyskuje się od tych osób, a jest ich wiele. Dziękuję im za to.
Osobiście bardzo lubię występy, o ile stresuję się na próbach, czy czekając na swoją kolej, o tyle gdy wchodzę na scenę i widzę publiczność, stres odchodzi w niebyt.
Czy robienie sobie zdjęć z cosplayerami jest miłe? Zauważyłam, że sporo osób chętnie pozuje.
Bardzo miłe! Myślę, że wszyscy się ze mną zgodzą: po to robimy stroje. Nie ma nic przyjemniejszego niż ktoś kto docenia twoją pracę i prosi Cię o zdjęcie. Najbardziej lubię zdjęcia z dziećmi, które zawsze są szczerze tobą zafascynowane. Fajna jest myśl, że może kiedyś spojrzą na takie zdjęcie i także zainteresuje je fantastyka. Oczywiście, czasem ma to drobne minusy, gdy próbujesz zjeść kanapkę lub gdy ktoś bez pytania o zgodę bawi się Twoją bronią. Jednak plusów jest decydowanie więcej!
Bardzo dziękuję za rozmowę i czekam na twoje kolejne stroje.