Zapraszamy do lektury relacji z prespektywy jednej z naszych czytelniczek.
W zeszłym tygodniu miałam przyjemność uczestniczyć w zlocie fanów serialowej “Gry o tron” w ramach Międzynarodowego Festiwalu Seriali Serialis 2016, który odbył się w samym skamieniałym sercu Katowic. Osobiście składam wielkie podziękowania organizatorom – nie tylko za zorganizowanie takiego cudownego wydarzenia, ale przede wszystkim za to, że Katowice wreszcie kojarzą mi się z czymś miłym i przyjemnym.
Festiwal zaczął się w dosyć nietypowy dzień i o dość nietypowej godzinie, mianowicie w piątek o 12:00, ku rozczarowaniu osób pracujących. Na wejściu każdy uczestnik otrzymał torbę Serialisu wraz z planem dnia, mapką i kuponami rabatowymi. Organizatorzy przygotowali kilka paneli dyskusyjnych dotyczących świata Westeros, można było także obejrzeć stoiska wystawców i nabyć fantastyczne gadżety. Nam udało się dotrzeć do Międzynarodowego Centrum Kongresowego tuż przed godziną 15:00, więc ominął nas panel dyskusyjny o religiach Westeros (czego bardzo żałuję!), a także eliminacje do konkursu wiedzy. Zadaniem osób biorących udział w eliminacjach było dopasowanie przedśmiertnych słów wypowiedzianych przez bohaterów “Gry o tron” do konkretnych postaci. Nasz kolega i informator zdobył 23/25 punktów, za co należą mu się gorące brawa! Ja poprawnie zidentyfikowałabym pewnie tylko ostatnie słowa Hodora.
(zdjęcie: archiwum autorki)
Miejscem, które pochłonęło nas na dobrych parę godzin była sala wystawowa, gdzie wystawcy sprzedawali wszystko: od przypinek i breloczków po kubki, gry, wisiorki, koszulki, maskotki i wszelkie inne gadżety nawiązujące do naszych ulubionych seriali, komiksów, gier czy mang. Po sali krążyły kusząco wyglądające cosplayerki w strojach ze świata Warcrafta wydrukowanych drukarką 3D, a przy stoisku obok można było obejrzeć pracę takich drukarek. Czułam się jakbym była w raju dla nerdów i geeków! Po obejrzeniu każdego stoiska (dosłownie każdego!) skierowaliśmy się w stronę drobnych atrakcji, takich jak fotobudki, gifobudki i do innych miejsc, gdzie można było sobie zrobić zdjęcia. Zabawa była przednia!
(zdjęcie: archiwum autorki)
Po krótkich odwiedzinach strefy gastronomicznej i posileniu się hipsterskim, czarnym falafelem wróciliśmy na salę wystawową. Bardzo dobre wrażenie zrobiły drobne upominki, które organizatorzy zapewnili uczestnikom festiwalu. W strefie gastronomicznej każdy mógł sobie wziąć zimny kefir z lodówki, po zrobieniu zdjęcia z panem policjantem dostawało się pączka, a po zagraniu w planszówkę “Gry o tron” można było sobie wybrać przypinkę z symbolem jednego z rodów (zgadnijcie, który ród wybrałam). Na odważniejszych czekała przejażdżka rollercoasterem w Virtual Reality. Gogle VR i słuchawki przenosiły śmiałków w wirtualny świat wybuchających wulkanów i lawin, których doświadczało się podczas jazdy kolejką górską. Zmysły doznawały szoku, a organizm dostawał bzika, co skutkowało bujaniem się ciała na boki. Ja oczywiście dodatkowo wrzeszczałam i wpijałam się w rękę miłemu panu z obsługi, za co bardzo przepraszam?
(zdjęcie: archiwum autorki)
Ostatecznie udało nam się zdążyć na ostatni panel dyskusyjny tego dnia dotyczący aktorów grających w “Grze o tron”. I tutaj ciekawostka: czy wiecie, że Sean Bean w większości filmów ze swojej filmografii jednak PRZEŻYŁ?! Ja nie wiedziałam. Ogólnie było ciekawie i zabawnie, a sala konferencyjna pękała w szwach, tym bardziej, że zbliżał się kulminacyjny punkt festiwalu.
Ową wisienką na torcie był wywiad z dwójką aktorów z serialowej “Gry o tron”: Hafþórem „Thorem” Björnssonem, wcielającym się w rolę Góry, oraz Benem Cromptonem, czyli serialowym Eddem Cierpiętnikiem. Wywiad był prowadzony w języku angielskim, jednak organizatorzy zadbali o osoby nie czujące się na siłach – można było skorzystać ze słuchawek, przez które tłumacze symultaniczni na bieżąco tłumaczyli wypowiedzi aktorów. Sami aktorzy okazali się przesympatyczni! Rzucając żartami na prawo i lewo sprawili, że co chwilę słychać było salwy śmiechu i gromkie brawa. Komiczny był także kontrast między aktorami: Góra jest rzeczywiście olbrzymim mięśniakiem (2,06m – sprawdziłam!), natomiast Ben na jego tle wydaje się nie tylko niski, ale też drobniutki. Tym, co wprawiło mnie w zachwyt (wręcz eargasm!) był akcent Bena Cromptona – czysty, piękny brytyjski akcent będący balsamem dla moich filologicznych uszu. Mogłabym go słuchać w nieskończoność!
(zdjęcie: telemagazyn.pl)
Niedługo przed końcem wywiadu aktorzy oznajmili, że wrócą do miejsca, gdzie wcześniej rozdawali autografy i pozowali do zdjęć z fanami. Rozumiem, że kolejka ciągnęła się w nieskończoność, i że osoby z końca nie doczekały się autografu, jednak reakcja części widowni na to ogłoszenie była strasznie… no sorry, wieśniacka. Rzeczona część widowni rzuciła się na drzwi i pobiegła ustawić się w kolejce, całkowicie olewając aktorów na scenie, którzy przecież mieli jeszcze swoje do powiedzenia. Ben Crompton uratował sytuację krzycząc „Noooo, not yet, HOLD THE DOOR”, wywołując tym samym kolejny wybuch śmiechu i brawa, jednak mnie wstyd jest za tę część publiczności. SHAME!
(zdjęcie: telemagazyn.pl)
Co prawda nie zrobiłam sobie zdjęcia z Górą i nowym Lordem Dowódcą, ale jakoś szczególnie tego nie żałuję. Zamiast marnować całego dnia na stanie w kolejce, postanowiłam dobrze się bawić ze znajomymi i innymi uczestnikami festiwalu. Poza tym, nieszczególnie wiem, co mogłabym powiedzieć Górze i Benowi, a autografy pewnie i tak przepadłyby gdzieś w odmętach szafy. Za to wspomnienia nie przepadną.
Dziękuję raz jeszcze organizatorom i współuczestnikom za świetną zabawę. Z niecierpliwością czekam na kolejne odsłony Serialisu – dla takich chwil warto jechać nawet do Katowic!
Blog autorki: podrudymlokiem.wordpress.com