Twórcy serialu obiecują, że 6. sezon będzie najbardziej widowiskowy ze wszystkich, opisują proces ulepszania „Gry o tron” z każdą serią, a także komentują plotki wokół śmierci Jona.
Dan Weiss i Daniel Benioff (twórcy i scenarzyści serialu) zapowiadają, że szósty sezon będzie lepszy niż wszystkie poprzednie.
Weiss: “Pilnujemy, żeby coraz bardziej podnosić jakość tego, co robimy, szczególnie jeśli chodzi o produkcję. Mamy niepisany kontrakt z publicznością, że co roku serial osiąga wyższy poziom – że będziemy robić rzeczy, których nie mogliśmy zrobić poprzednio”.
„Szczerze wierzę, że to najlepszy sezon, jaki zrobiliśmy” – dodaje Benioff. A Emilia Clarke, serialowa Daenerys, kwituje to bardziej barwnie: „Będę zdziwiona, jeśli widzom nie eksplodują telewizory”.
Aktorzy za zasługę takiego sukcesu serialu uważają nie tylko rozmach i efekty specjalne, lecz także dobrze napisany scenariusz: „Sądzę, że nie doceniają siły ich talentu pisarskiego. Całkowicie mnie rozpieścili i teraz żaden scenariusz, jaki czytam, nie jest już tak dobry” – opowiada Clarke. Lena Headey (Cersei) wskazuje też na ich ogromną nieprzewidywalność: „Czekamy tylko niecierpliwie na skrypty, a później mówimy: o, nadal jestem zatrudniony. Albo i nie. A oni na dodatek są bardzo dyskretni. Nawet kiedy ich upijesz, nic ci nie zdradzą”.
Dan Weiss (po lewej) i David Benioff
Sami scenarzyści podkreślają wartość ich przyjaźni. Pracują nad „Grą…” od 10 lat, jeżdżą razem na wakacje, ich żony także się przyjaźnią. „Dzięki temu, kiedy przedstawiamy swoje pomysły, wiemy, że nikt nie uzna nas za szaleńców” – twierdzi Weiss. „Znam wielu ludzi, którzy nie mają takiego wsparcia i wyobrażam sobie, jak bardzo doświadczają wyobcowania i jakie mają wątpliwości”. A Emilia Clarke podsumowuje: „Sercem tych największych bitew w telewizji, zabijania ludzi, tej całej krwi, flaków, cycków, płomieni i smoków muszą być dwaj najlepsi kumple, przeżywający właśnie najwspanialszy czas swojego życia i tworzący coś, co ludzie kochają oglądać”.
Szósty sezon ma być nie tylko najbardziej widowiskowy, lecz też najbardziej brutalny ze wszystkich. Benioff opisuje, że w pierwszym największym wyzwaniem było sfilmowanie młodych, małych smoków. Efekty specjalne udały się świetnie, „ale teraz smoki dorosły. I stały się brutalne”. Weiss, patrząc na scenariusze, obmyśla kolejne śmierci: „O, jak dużo ludzi zabiłem. Zabiję jeszcze trochę”. Benioff tłumaczy: „Łatwo jest kogoś zabić. Kiedy stwarzasz nową postać, musisz wymyślić całą jej historię, jej tło. A śmierć to tylko linijka tekstu. <Głowa eksploduje>. Zrobione”.
Emilia Clarke jako Daenerys Targaryen – kadr z 6. sezonu “Gry o tron” (©HBO)
Na producentach spoczywa teraz ogromna presja. Nie tylko z powodu coraz wyższych wymagań, lecz także przez to, że to pierwszy sezon, który wyprzedza książkę. Są zdenerwowani, mimo że, znając jego tempo pisania, wiedzieli, że w końcu prześcigną Martina i mieli czas się przygotować. „To my kontynuujemy historię od momentu zakończenia książki. To równocześnie ekscytujące i przerażające” – mówi Weiss. „Czy możemy nadal to ciągnąć? Czas pokaże” – dodaje Benioff.
Weiss tłumaczy rozbieżności między książkami a serialem: „George zawsze powtarzał, że jest bardziej ogrodnikiem niż architektem”. Tłumaczy, że autor nie jest typem człowieka, który musi mieć wszystko idealnie według planu. Dawał im tylko mgliste wskazówki i to sprawiło, że fabuły książek i serialu z czasem rozmijały się coraz bardziej.
„To naturalne, że nie chcemy zawieść ani wszystkich przywiązanych do serialu fanów, ani George’a – i nie zawieść samych siebie. Producenci są bardzo eleganccy, więc nie pokazują swego zdenerwowania, ale z pewnością myślą o serialu 24 godziny na dobę” – mówi Michael Lombardo, dyrektor programowy HBO.
„Będziemy się martwić, kiedy przestaniemy się martwić” – stwierdza Weiss. „Właśnie kiedy nie jesteś wystarczająco pewien, czy robisz wszystko dobrze, możesz się rozwijać”.
Michael Lombardo – dyrektor programowy HBO, odpowiedzialny za nadzór nad przebiegiem seriali produkowanych przez stację, w tym “Gry o tron” (©THR)
Presję wywierają także widzowie. Do Krwawych Godów Weiss i Benioff brali pod uwagę większość ich sugestii, ale po źle przyjętej masakrze postanowili odciąć się od głosów fanów. „Budziłem się w środku nocy, zaciskając zęby ze złości” – opisuje swoją reakcję na ogrom krytyki Weiss. Fani uaktywnili się jednak najbardziej po śmierci Jona. Uważali plakat reklamujący szósty sezon, z zakrwawionym Lordem Dowódcą, za zakpienie z nich: “Nie sądzę, żeby była to gra z widzami, raczej przypomnienie wydarzeń z piątego sezonu, a także tego, o jak wielką stawkę toczy się gra” – tłumaczy się Lombardo. Scenarzyści są jednak mniej poważni:
„Ludzie spędzili mnóstwo czasu, wpatrując się w jego oczy i myśląc, że nie umarł” – opowiada Benioff. – „Włożyliśmy w to mnóstwo pracy…”
„Włożyliśmy w to mnóstwo pieniędzy” – przerywa mu Weiss.
„Ludzie powinni zrozumieć, że Kit Harrington stał się takim potworem, że musieliśmy wyciąć go ze scenariusza dla zdrowia psychicznego ekipy” – śmieje się Benioff.
Jednak nawet mimo ogromu nagród (12 nagród Emmy dla piątego sezonu, najwięcej w historii), pomysłów Martina na prequele oraz ogromnej popularności wśród widzów, producenci planują zakończyć produkcję na ósmym sezonie. Weiss tłumaczy to tym, że chce, aby widzowie mieli niedosyt po zakończeniu: „Chcemy, żeby nienawidzili faktu, że to już koniec i marzyli o kontynuacji”. Jednak przyczyna może być bardziej prozaiczna – HBO nie ma zamiaru kontynuować wielu seriali, a więc ta fala może dotknąć też „Grę o tron”.
źródło: variety.com
Autor: Katarzyna Bielicka