Joe Dempsie udzielił dość obszernego wywiadu na temat siódmego oraz ósmego sezonu Gry o tron.
Dowiadujemy się stamtąd między innymi, że główne zadanie, jakie dostał, polegało na tym, żeby jego wielki młot bojowy, wykonany zresztą z pianki, wyglądał na ciężki. Nie był to więc tylko problem twórców rekwizytów, ale również samego aktora, który musiał zachowywać się tak, jakby dźwigał ogromny ciężar. Co prawda patrząc na młot faktycznie można zauważyć, że jest to sprzęt co najwyżej na larp, aczkolwiek nie jest to wina Dempsiego.
Aktor opowiadał również o dniu, w którym wszyscy dostali skrypt i zwariowali na WhatsAppie. Nie mogli jednak rozmawiać, nawet ze sobą, o tym, co dostali. Nikt nie chce spoilerów (choć i te jakimś cudem wypłynęły do Internetu). Przypomniał też słowa Johna Bradleya (Sama), który powiedział: hej, to jak ostatni dzień w szkole. Choć Dempsie uznał, że raczej jak pierwszy, bo przecież w tamtym momencie nie zaczęli jeszcze filmować.
Poruszając temat zakończenia serialu aktor przyznał, że finał jest słodko-gorzki, aczkolwiek pewne rozwiązania przyniosą widzom sporą ulgę. Nie to jest jednak najbardziej interesujące.
Być może Dempsie tylko pogrywa sobie z fanami, ale w wypowiedzi zaznaczył, że nikt do tej pory nie zastanawiał się nad matką Gendry’ego: kobietą o jasnych włosach, która mu śpiewała. Zauważył, że ludzie nie zwracają też uwagi na takie linie w scenariuszu, a mogą być one istotne. Dodał również, że może dowiemy się czegoś o jego matce, co będzie miało wpływ na jego polityczną rolę?
Jak wiemy, w pierwszym sezonie Cersei opowiada Catelyn o ciemnowłosym dziecku, które umarło. A jeśli wcale tak nie było? Tylko dlaczego Lwica porzuciłaby własne dziecko, skoro z taką miłością podchodziła do pozostałych? Może nie chciała dziecka Roberta?
Nie miałoby to jednak żadnego sensu w odniesieniu do przepowiedni Maggy Żaby, która wyraźnie powiedziała jej, także w serialu, że ona i król nie będą mieli dzieci, a ona będzie miała trójkę: Joffreya, Tommena i Myrcellę. Czy (choć jest to naciągane) odrzucone dziecko się nie liczy? Odrzucone i nazwane bękartem? A może Maggy Żaba powiedziała jej tylko połowę prawdy, chciała ją skrzywdzić i pominęła jedno dziecko, przez co Cersei przestała wierzyć w przepowiednię? Pamiętamy, że w poprzednim sezonie Jon mówi do Daenerys, że nie powinna była wierzyć starej maegi.
A może matką Gendry’ego jest inna blondynka, która odgrywała jakąś rolę w polityce? Z pewnością nie jest to kobieta Targaryenów (Robert ich nienawidził, a poza tym, na ten moment już żadnej nie było), nie mógł to być nikt z Tullych, Arrynów, Greyjoyów…
Gdyby jednak to była Cersei, to czyni Gendry’ego nie tylko pretendentem do Żelaznego Tronu, ale również dziedzicem Baratheonów, a w przyszłości także i Lannisterów. To by było ciekawe.
A wy co sądzicie?