Otrzymaliśmy od Was ponad pięćdziesiąt prac. Wszystkie je przejrzeliśmy i udało się nam wybrać czwórkę zwycięzców!

małpnia


Przypomnijmy, że Waszym zadaniem było wybranie ulubionej sceny z ostatniego odcinka (tj. S07E06) i uzasadnienie swojego wyboru.

Zwycięzcy:

Tomasz Gołdyn

Moim zdaniem najlepiej wypadła scena porwania nieumarłego (od momentu przyuważenia patrolu pod dowództwem starszego pułkownika Siwuchy po wianuszek kościstych wokół jeziora). Dlaczego?

Otóż primo: Dowiadujemy się, o zależności „stoisz, póki ja stoję” wśród Innych i nieumarłych. To sporo ułatwia w znaczeniu militarnym.

Secundo: Wzruszająca scena pojmania biednego zombie. Postawcie się w jego sytuacji – idziecie na zwiady bronić swojego terytorium a tu banda patałachów zabija waszego dowódcę, kasuje braci broni, otacza Was i tylko patrzeć jak zażądają portfela i telefonu (chyba nie ta bajka…). A potem leją Was i zakładają Wam worki na głowy. A Wy tylko poszliście na rutynowy patrol i marzyliście o powrocie do swojej lepianki. Do tego to co się dzieje później: kładą szeregowca Kostucha na jakiejś twardej nawierzchni i wierzga przez ponad dzień (na oko). I nawet nie może wziąć udziału w walce. Jest żołnierzem, do cholery! I Nocny Król na pewno za nim zatęskni. Chyba że nowa zabawka go za bardzo zajmie.

No i tertio: Zombie okrążające jezioro. W pierwszej chwili pomyślałem, że jak to – nieumarli aż tak opanowali sztukę taktyki? Podpieprzyli od Boltonów? A jeśli przyjąć że NK kontroluje każdego z osobna to współczuję mu migren. To jakby stróż nocny ogarniał tysiąc kamer monitoringu naraz.

Co tam Viserion, bardziej mi szkoda szeregowca Kostuchy.

 

Agnieszka Adamik

Szybujesz, bestio łuską okryta,

nad mroźnookim, nikczemnym rodem.

Czy ktoś twe myśli zaraz odczyta,

aby zagłady stać się powodem?

 

Skrzydła wciąż tańczą pośród płomieni,

gdy zewsząd nadciąga zimowy zew.

W ostrzu upiora już śmierć się mieni,

co wkrótce ogień przemienić ma w krew.

 

Choć bracia z matką u boku twego,

przed ciosem zła cię nikt nie obroni.

Chwiejesz się, rycząc z bólu nagłego,

a potem znikasz w głębokiej toni.

 

Umiera jedno z tchnących nadzieją,

w przeciwny sobie żywioł wrzucone.

Lecz zanim łzy się na lód poleją,

zadanie winno być ukończone.

 

Szlachetna iskra w żałobnym stosie

każe do walki stanąć na nowo.

Już inną nutę słychać w ich głosie.

Dziś mają w pieśni ostatnie słowo.

 

Grzegorz Kasperkiewicz

Przedostatni odcinek sezonu w Grze o Tron zawsze oznacza spektakularne i nieprzewidywalne wydarzenia. Tym razem nie było inaczej, odcinek o tytule ”Za Murem” obfitował w interesujące sceny. Moją ulubioną sceną z szóstego odcinka siódmego sezonu Gry o Tron był atak ożywionego niedźwiedzia. Scena mocno nawiązywała do książkowej walki Nocnej Straży z nieumarłymi na Pięści Pierwszych Ludzi. Niestety w serialu nie mieliśmy okazji zobaczyć tego starcia. Może właśnie dlatego twórcy postanowili, że uczestników wyprawy zaatakuje takie, a nie inne zwierze. Przez panującą śnieżycę jest mała widoczność, co dodaje dramaturgi. Na początku nie wiemy co, z której strony ani kiedy nadejdzie. Następuje nerwowe oczekiwanie na wroga, którym może okazać się tylko jeden przeciwnik lub cała armia. Nagłe pojawienie się niedźwiedzia może przyprawić o atak serca. W czasie widowiskowej walki ginie kilku ludzi a czerwony kapłan Thoros z Myr zostaje poważnie ranny (metaforyczny triumf lodu nad ogniem). Ostatecznie niebieskookiego zabija Ser Jorah Mormont co również jest symboliczne, ponieważ niedźwiedź to znak rodowy jego rodu. Podsumowując, była to bardzo emocjonująca i symboliczna scena, pełna godnych pozazdroszczenia efektów specjalnych. Właśnie z tego powodu moim zdaniem była najlepsza w całym szóstym epizodzie. Mam nadzieję, że ostatni odcinek sezonu będzie równie emocjonujący.

 

Damian Nowak

Scena rodzinnej pomocy zasługuje na szczególne wyróżnienie. Oto w końcu spotkały się bliskie sobie dwie osoby, dwóch krewniaków, dwie stare wrony, dwóch ożywionych. Spotkanie nastąpiło w dramatycznych okolicznościach. Król Północy pozostał sam na placu boju, osłaniając towarzyszy niedoli. Wyszedł dopiero co z lodowatej wody, wspiera się pomału na mieczu, aż staje cały zziębnięty. Próbuje podnieść i utrzymać miecz, ale sił starcza tylko na to, by go już dzierżyć zaledwie na wysokości tułowia. Widać po mimice twarzy bohatera i ruchu rąk, że postanowił walczyć do samego końca.  Pomocy nie mógł wypatrywać znikąd, reszta odleciała na smoku, aż tu nagle z mglistej oddali widać ruch kolistych płomieni. To widzi Jon. Widz może delektować się wcześniejszym zbliżeniem, widać jak kula ognia pozwala wujowi (stryjowi) przebić się przez morze umarlaków. W tle słychać spokojną i dopasowaną muzykę. Natomiast obraz jest dalej skąpany w niebieskawym filtrze. Nagle następuje dynamiczna sekwencja ujawnienia tożsamości sojusznika przed Jonem. Widz mógł zorientować się wcześniej kto to. Benjen, nie przedłużając dwoma ruchami dłoni odsłania twarz, najpierw ściąga kaptur, następnie zwija z twarzy chustę. Jon ledwo wymówił wujku Benjen, po angielsku lepiej to zabrzmiało: „uncle Benjen” i widać, że włożył w to ostatnie siły, bo aż się zachwiał. Każdy ruch w tej scenie ma znaczenie. Czyżby to był objaw zdumienia i szczęścia, że spotkał drogiego jemu sercu krewniaka, którego szukał ze starym Mormontem i nie mógł odnaleźć? Dynamika sceny nie ustaje. Nie ma czasu na wzruszające powitania ani na żadne tłumaczenia. Jon zostaje wsadzony szybko na koń. Dostaje wskazówkę, co do dalszej drogi. Jon nie chce stracić ponownie krewnego, ale nie ma czasu, aby Benjen mu tłumaczył, że nie może przejść przez mur, klepie konia i przypieczętowuje swój koniec. Kiedyś wysłany na ratowanie Brana przez trójoką wronę, tym razem sam zadecydował o swoim losie i komu ma nieść pomoc. Uratował swojego bratanka, dla którego był wzorem i jednym z powodów, przez które Jon dołączył do Nocnej Straży. Ostatnie sceny Benjena to świetny ruch kamery. Po pierwsze zbliżenie na niego, po drugie dźwięczne wyciągnięcie kuli ognia na łańcuchu i po trzecie powrót do Jona na koniu. Ten ostatni akcent jest najsmutniejszy i najbardziej wymowny. Zabieg jest subtelny. Wszystko odbywa się w bezsłownej ciszy. Można było pokazać, jak Benjen walczył do końca z jego perspektywy i jak go rozdzierają umarlaki na części, ale przeniesiono się właśnie do Jona, aby pokazać tragizm sytuacji. Bratanek znalazł jeszcze siły, aby skierować wzrok w stronę rozgrywającej się walki. Widzi, jak droga jemu sercu osoba odchodzi. Tym razem nie będzie musiał się domyślać, będzie znał brutalną i gorzką prawdę, co się stało z jego ukochanym wujkiem.


W imieniu całej redakcji gratulujemy wszystkim zwycięzcom, prosimy o kontakt drogą mailową. Dane osobowe potrzebne do wysyłki nagrody należy wysłać w ciągu 7 dni od ogłoszenia zwycięzców. Po tym okresie prawo do odebrania nagrody przepada.

Niebawem następny konkurs, obserwujcie bacznie naszą stronę i niechaj Bogowie mają Was w opiece!