Trzeba przyznać, że odcinek zaczął się z grubej rury, a Arya Stark nie uznaje półśrodków.
Chociaż Arya w trzy minuty załatwiła coś, czego Północ nie mogła w trzy sezony, to nie mniejszą sensację wzbudziło jej spotkanie z pewnym rudzielcem. Niektórzy skarżyli się, że zepsuło im to wczucie się w klimat Gry o tron. No może i mieli trochę racji…
Spotkanie z grupą żołnierzy Lannisterów z początku zapowiadało się groźnie.
Zaznajomieni z twórczością Eda Sheerana mieli kolejną okazję do radości.
A Arya wzorem Stirlitza uznała, że najlepiej grać w otwarte karty.
Największą radość widzów wzbudziła wiadomość, że pewien płomienny romans nie został zapomniany, chociaż zwróćcie uwagę na pewien ciekawy fakt – nasz ryży Romeo i jego ukochana nie zamienili ze sobą do tej pory ani jednego słowa.
W Królewskiej Przystani bez zmian – niefajnie, ale stabilnie. Nowa mapa odzwierciedla poziom kompetencji królowej i naczelnego dowódcy wojsk.
Na Smoczej Skale doszło do nieoczekiwanego spotkania.
Chociaż uzurpatorka śmiała dokonać świętokradztwa…
…to jednak Jedyny Prawdziwy Król zostawił dla niej niespodziankę.
Nie tym razem, Bran. Jednego ulubieńca widowni już zabiłeś!
Liczba nawiązań do Harry’ego Pottera w tym odcinku była zatrważająca. Od Sama próbującego sięgnąć po zakazaną wiedzę…
… nawet bez zgody nauczycieli wyprawiającego się do Działu Ksiąg Zakazanych…
(przypomnijmy sobie, jak podobna wycieczka skończyła się dla wspomnianego wcześniej bohatera)
… aż po Berica Dondarriona (nie powiedział dokładnie tego, ale by mógł, jakby chciał).
Jeśli nie interesuje was fabuła, to wiedzcie chociaż, że kolekcja jesień/zima 2017 już na waszych ekranach!
A na koniec pamiętajcie, że zawsze ktoś ma gorzej niż wy.