Zazwyczaj oglądając Grę o tron skupiamy się głównie na akcji i wydarzeniach, mało uwagi z początku poświęcając tłu. Dopiero w późniejszych rozmyślaniach zauważamy, że tamten strój wydawał się jakoś dziwnie nie pasować, ale za to muzyka była przepiękna; że może i po efektach specjalnych można było spodziewać się czegoś więcej, ale za to praca kamery oraz montaż nadrobiły tę stratę. W tych cotygodniowych wpisach będziemy rozprawiać o tej właśnie technicznej materii, a co za tym idzie – chwalić pod niebiosa niektóre jej elementy lub się nad nimi znęcać.


Efekty specjalne

20187032_1525323347517807_293102276_o

W tym odcinku nie ścielą się nam często i gęsto, jak to w Grze o tron bywa, jednakże znajdziemy (prócz smoków) również kilka smaczków, o których możemy opowiedzieć pod tą kategorią. Otwierająca scena dostarcza nam przemianę Waldera Freya w Aryę Stark, co poczyniono dość zgrabnie i naturalistycznie, jak na ten serial przystało. Smoki prezentowały się doskonale na tle Smoczej Skały, ale to dopiero pikuś w porównaniu do tego, co już pokazywały nam serialowe fotografie. Duże wrażenie mogła również wywrzeć ręka Joraha Mormonta – jak dotąd szara łuszczyca i jej szybki postęp nie był dla nas widoczny, a pokazano go rzeczywiście jako coś realnie odpychającego. Trudno wypowiadać się o tym, co już znaliśmy, czyli Innych kroczących z armią nieumarłych, bo prócz sporej zamieci i kolejnych olbrzymów, nie pojawiło się nic wartego większej uwagi. Warto jednak przyjrzeć się nowej serialowej czołówce – Stare Miasto prezentuje się naprawdę okazale i aż miło będzie je podziwiać przez cały sezon.


Praca kamery i montaż

samsamsam

Nie było zbyt wielu scen, w których oba te elementy mogły jakoś szczególnie zaskoczyć (prócz jednego chwytu montażowego, o którym wspomnę jednak przy trikach narracyjnych). Ekspozycja Smoczej Skały wypadła rzeczywiście dobrze, poza tym ciekawie prezentują się ujęcia podczas rozmowy Cersei i Jaime’a, sprawiając tym samym, że scena nie wydaje się statyczna. Ponadto Daenerys krocząca samotnie w kierunku Smoczej Skały wygląda niezwykle estetycznie na tle różnokolorowych piasków w tej niezwykłej lokacji. Na koniec warto zwrócić uwagę na kręcenie sceny grzebania wieśniaka i jego córki – naświetlenie specjalnie nie jest zbyt mocne, tworząc przy tym świetny klimat. Warto też zwrócić uwagę jeszcze na jedną scenę z Cytadeli, która raczej jest żartobliwym nawiązaniem, choć przez to wydaje się nawet bardziej urocza, a mianowicie Samwell w bibliotece (czy nie przypomina wam to pewnej sceny z Harry’ego Pottera i kamienia filozoficznego?). Ogromny plus za dystans twórców, chyba że element był niezamierzony.


Muzyka

gotedsheeran

Ramin Djawadi mało nam podarował chwil radości w tym odcinku. Muzyki było tyle, co kot napłakał, ale możliwe, że wynikało to z ogólnej „cichości” epizodu. Można powiedzieć, że żaden z motywów, prócz tego, co znane i lubiane (czyli motyw Targaryenów na końcu odcinka w kolejnej wariacji) nie wydał się jakoś szczególnie zapadający w pamięć. Wielu liczyło, że po sukcesie, jakim okazało się Light of the Seven, Djawadi nie poskąpi nam fragmentów bardzo doń podobnych. Tymczasem można powiedzieć, że gdyby nie Hands of Gold (tutaj miły ukłon w stronę spragnionych większej liczby książkowych pieśni fanów) soundtrack z tego odcinka mógłby przejść właściwie niezauważenie. Być może odsłuchiwany samodzielnie zabrzmi wyraźniej, choć nic na to nie wskazuje. Pytanie, czy fragment zaśpiewany przez Sheerana zostanie rozszerzony i znajdzie się na płycie z soundtrackiem. Byłaby to miła niespodzianka.


Stroje, makijaż, fryzury

sansacersei1

W tym elemencie działo się dużo, bo wielu bohaterów zmieniło swój dotychczasowy image, reflektując, że w tym sezonie przyszła moda na czerń i jej odmiany. O ile w strojach królują nowości, o tyle po fryzury niektórzy bohaterowie sięgają do poprzednich sezonów, nie mówiąc już o biżuterii. Szczególnie jedna bohaterka sięgnęła po styl retro, chodzi mianowicie o Sansę Stark, która prócz charakteru Cersei, doceniła także jej dawne uczesanie, które znaliśmy z wcześniejszych sezonów. Sansa dobiera również symbol, który znamy dzięki jej przemianie z czwartego sezonu. Jest to być może symboliczne zagranie ze strony twórców, pokazujące nam niezależność bohaterki i wskazanie na jej działania w nadchodzącym sezonie.

Przy strojach szczególnym zainteresowaniem należy obdarzyć dwa.

20187018_1426822760729062_1722421210_o

Odzienie Eurona, które prezentuje nam się powyżej, mogłoby spokojnie znaleźć się w kolekcji Versace. A tak na poważnie – o ile samą zmianę w postaci Eurona można zaliczyć na plus, podobnie jak ogolenie przezeń głowy, o tyle kostium wydawał się nie do końca pasować do tej postaci. Ani piracko, ani „szalenie”. Raczej komediancko.

20196678_1525313380852137_1799341733_o

Pływająca szwalnia na statkach Daenerys zapewniła nam za to całą kolekcję Smoczej Królowej, w którą odziano jej dwór i armię. Wyglądałaby nawet pasująca do westeroskich realiów, gdyby nie konkretny element, który nie został sprytnie ukryty i przywodził na myśl raczej Warszawę późną jesienią niż Smoczą Skałę. Chodzi mianowicie o obuwie. Dostojniej Matka Smoków z pewnością prezentowałaby się w ciżmach lub czymś bardziej klimatycznym niż para kozaków rodem z CCC.

Nie sposób również nie zauważyć znanych nam z poprzednich sezonów najlepszych nakryć głowy Westeros, czyli czapek Freyów. Wraz z rodem wymarł na szczęście również ten krzyk mody.

Bardzo klimatycznie za to znów przedstawia się Cytadela, która prócz doskonale przygotowanych miejsc, oferuje nam proste, ale bardzo wymowne ubiory maestrów i ich uczniów. Lannisterscy żołnierze zaprezentowali znane nam już zbroje i płaszcze, które nie prezentują się źle. Ogar również korzysta z dobrodziejstw, które przyniósł mu poprzedni sezon i nałożył na siebie charakterystyczny płaszcz Cytryna, co też jest miłym puszczeniem oka do fanów sagi.


Scenografia

20187158_1525321954184613_1820975368_o

Nowe elementy, które mogły nas zaskoczyć w tym sezonie, to nowe spojrzenie na Smoczą Skałę (brama oraz długa ścieżka pełna schodów – Stannis musiał się rzeczywiście nieźle natrudzić łażąc ciągle tam i z powrotem), Cytadelę i nowy element, jakim jest mapa Westeros w Czerwonej Twierdzy. Przy nowej twierdzy Daenerys należy zwrócić uwagę na przepiękną plażową lokację, która również dodawała kunsztu przy zdjęciach. Cytadela z pewnością nie jest nowym Hogwartem – wydaje się o wiele jaśniejsza i pewnie duży wkład w to mają okna, jasne ściany i jasne stroje maestrów – ale ma bardzo ciekawy klimat, który, miejmy nadzieję, zostanie podtrzymany w dalszych odcinkach. Niedokończona mapa nie w sobie raczej zbyt wiele symboliki (prócz tego, że nie domalowano kilku elementów związanych z Północą), jest jednak ciekawym „scenotworzycielem” w tym wypadku i ułatwia widzowi przełknięcie szybkiego i ważnego dialogu, który zachodzi między Cersei i Jaimem.

Triki narracyjne

20205844_1525328480850627_1276900803_o

Trików narracyjnych w Grze o tron jest mnóstwo, ale tym razem omówione zostaną trzy najciekawsze. Może na początek ten najbardziej prosty, czyli twarz Joraha Mormonta ujęta pod światło. Prócz elementu związanego z pytaniem o Smoczą Królową i ręką w zaawansowanym stadium szarej łuszczycy, twórcy postanowili ułatwić niektórym sprawę, korzystając z wciąż niezbyt subtelnego chwytu. Drugim trikiem jest pokazanie trudnego żywota Sama w Cytadeli. Doskonały montaż i zgranie zarówno dźwięku jak i obrazu pokazało to, co pewnie w poprzednim sezonie trwałoby kilka odcinków. A tak, za sprawą szybkiego i zabawnego montażu otrzymaliśmy wiedzę o tym, kim jest Sam w Cytadeli w pigułce. Ostatnią sztuczką zastosowaną przez Jeremy’ego Podeswę (reżysera) jest „widzenie” Ogara. Jak poprzednim razem – twórcy nie chcą wskazywać na prawdziwość lub nieprawdziwość jakichś zjawisk, więc wszystko pojawia się jedynie w głowie bohaterów i musimy wierzyć im na słowo. Podobny zabieg zostaje zastosowany podczas rozmowy Thorosa z Myr i Ogara. Widz nie widzi w płomieniach nic specjalnego, za to Ogar już tak i pytaniem jest, czy to tylko mara wywołana przez czerwonego kapłana czy też inny element.

Pierwszy odcinek nowego sezonu nie miał może spektakularnych wybuchów, wielkich scen bitewnych, nie znaczy to jednak, że od strony technicznej był zupełnie nieciekawy. Znalazło się sporo smaczków, które docenią koneserzy spokojnej fabuły. W następnym epizodzie szykuje się już więcej akcji, więcej uwagi więc pewnie przykują inne elementy.